środa, 30 listopada 2016

Rozdział 22

Od kilku dni między Marry a Królem panowała zimna,napięta atmosfera. Po kilku nie udanych próbach rozpoczęcia rozmowy Władca zrezygnował.
Sama Merry unikała go jak ognia.
Nie chciała go widzieć.
Zabraniając jej tego,co kochała popełnił swój największy błąd. Wampirzyca nie wiedziała czy kiedykolwiek mu wybaczy.

                          ^^^^^^

Nadszedł dzień,gdy zaplanowana była wizyta. To właśnie dziś miała spotkać się ze swoimi przyjaciółmi.

Wraz z wyznaczonymi jej przez Króla strażnikami wsiadła do dużego auta. W brew pozorom podróż nie minęła jej w nudzie. Strażnicy okazali się bardzo dobrymi rozmówcami.
Może dlatego,że bardzo polubili Królową?
Nie było tajemnicą,że każdy z nadnaturalnej społeczności był ciekawy Królowej.
Wiele osób rozmawiało na jej temat.
Większość wampirów nie mogła się doczekać balu,na którym będą mieć okazje ją poznać.
Nie poddawali się wpływą plotek,chcieli sami się przekonać.
Może Królestwo ożyje?
Może stanie się potężniejsze i Łowcy nie będą polować na wampiry?

-Jesteśmy na miejscu,Królowo- oznajmił jej jeden ze strażników,a kolejny wyszedł z auta i otworzył jej drzwi. Choć nie była jeszcze Królową,to sam ten zwrot bardzo jej schlebiał zwłaszcza w ustach poddanych.

- Dziękuje- podziękowała i ruszyła do drzwi od domu Aghaty,a strażnicy wiernie za nią podążali.

Gdy tylko weszła do pomieszczenia usłyszała głośne "niespodzianka" i od razu zauważyła większość ich paczki.
Kochała ich.
Byli dla niej jak rodzina, dlatego też ze szczęścia się popłakała.
-Mała!-krzyknął Maxwell i podniósł czerwonowłasą i podrzucił nią.
Gdy puścił ją i stała już na podłodze postanowiła mu się przyjrzeć.
Chłopak miał wytatuowane rękawy, które miały dziwne,wyjątkowe wzory.
Ciało miał umięśnione.

- Maksiu...kiedy zacząłeś tak pakować?- zapytała i spojrzała mu prosto w oczy.

- Już dawno,młoda- mrugnął do niej okiem- A ty kiedy dorobiłaś się tylu ochroniarzy?- dodał.

- Pewnie narzeczony bał się ją puścić samą- zaśmiał się Joe,który pojawił się z nikąd.

- A co...zazdrosny?- zaśmiała się Marry.

- Pewnie tak- odpowiedziała za niego Aghata.
Miała na sobie karmelową sukienkę,w której prezentowała się naprawdę cudownie.
- Aga!- krzyknęła Marry i od razu ją uściskała.
- Też za tobą tęskniłam kochana!-krzyknęła brunetka.
- A gdzie reszta?- przebiegła zwrokiem całe pomieszczenie.
- Niestety byli zbyt zajeci-uśmiechnął się przepraszająco Max.

- No nic...dobrze,że wy chociaż jesteście- zauważyła czerwonowłosa i przytuliła przyjaciół- To co dziś robimy?- zapytała zaciekawiona.

-Kino,popcorn -zaczął Joe- a później pizza w domu i babskie pogaduchy- zaśmiał się.

- Mów za siebie,ja jestem stu procentowym mężczyzną- wtrącił Maxwell.

- Ależ oczywiście, Maksiu- droczył się z nim Joe.

- Jak chcesz żyć,to lepiej się zamknij,Joe'y- uśmiechnął się złośliwie chłopak.

- Chodźmy już Marry,a chłopakami się nie przejmujmy,to są gamonie- zaśmiała się Aghata i wzięła swoją przyjaciółkę pod ramię.
Zaczęły iść w stronę kina,a za nimi strażnicy i chłopacy,którzy cały czas sobie dokuczali.

                              ^^^^^^

- Opowiadaj co tam u Księcia Ciemności- zaśmiał się Joe,gdy byli już w domu i zajadali pizzę na dużym łóźku.

- Chciałeś powiedzieć Króla Ciemności- dołączył do Joego Max.
Marry spojrzała się na nich jak na dzieci,które nie wiedzą co robią.

- Nie wiem, czy wiecie,ale za wami siedzą strażnicy i wszystko słyszą- oznajmiła im Aga.

- Zapewne w raporcie wspomną o tym,że kpiliście o Królu,a ja nie mam zbyt wielkiego wpływu na swojego przyszłego męża,więc dobrze wam radzę,zamknijcie się- warknęła na nich wampirzyca- Co tam słychać w watasze?- zwróciła się do swojej przyjaciółki z uroczym uśmiechem.

- A wszystko dobrze- zaczęła swoją wypowiedź wilczyca- Rodzice stwierdzili,że należy im się emerytura,więc oddali mi stado i wyjechali zwiedzać świat- zaśmiała się- Czasami zachowują się jak dzieci- zauważyła.

-Więc jesteś wielką Alfą?- zadała pytanie retoryczne wampirzyca. Wstała z łóżka i pokłoniła się przyjaciółce.
-Alfo,to dla mnie zaszczyt być w twoim domu- wypowiedziała to z powagą. Zdziwiło to jej przyjaciół. Przypatrywali jej się ze zdziwieniem,a sama Aghata wydawała się być zawstydzona.
- Żartowałam!- krzyknęła Marry i rzuciła się na łóżko.
-Uff- podrapała się z ulgą po głowie Aga.
- Ale...tak na poważnie- zaczęła wampirzyca- Chciałabym was oficjalnie zaprosić na bal,który rozpocznie się za dwa dni i ślub,który kiedyś tam będzie- zaśmiała się i wyczekująco wpatrywała się w przyjaciół.

- Oczywiście,że będziemy!- odpowiedziała za wszystkich Aghata.
-Już ja ich dopilnuje- uśmiechnął się Joe.
- Marry?-zwrócił się do niej niepewnie Max.
-Tak?- odpowiedziała zdziwiona Marry.
-Mogę cię prosić na osobności?-spytał, a wszyscy obecni w tym pomieszczeniu mieli zdziwioną minę.
Marry odpowiedziała mu niepewnym kiwnieciem głowy,po czym ruszyła za Maxwellem do innego pomieszczenia. Strażnicy także chcieli iść za Królową,ale ta im nakazała zostać.

-Co się stało?- spytała z przejęciem czerwonowłosa.
-Wiesz,że nie musisz za niego wychodzić,prawda?- chciał się upewnić Max.
- Wiesz,że nie mam wyboru.
Tu chodzi o moją rodzinę.
Muszę to zrobić.
Dla nich.
Bloodowie zawsze dotrzymują obiecanego słowa.

- Tu nie chodzi o honor! On jest potworem! Powiedz tylko słowo,a cię wydostanę z tego więzienia-powiedział nieco spokojniej ostatnie zdanie chłopak.

-Wyjdę za niego,od tego zależy honor mojej rodziny i od tego zależy przyjaźń między moimi rodzicami a Królem! Oni by tego chcieli-powiedziała dumnie Marry.

Maxwell spojrzał się na nią. W jego oczach można było dostrzec współczucie i miłość.
Może zrobił to za późno,ale się odważył.

-Powiedz tylko słowo,a cię zabiorę od niego jak najdalej tylko mogę. Niczego nie będę ci zabraniał,a wręcz przeciwnie. Będę Cię traktował jak Prawdziwą Królową, nie jak dodatek- powiedział poważnie.

-Czemu mi to mówisz?- zapytała zdziwiona Marry. W jej głosie można było usłyszeć przerażenie.

-Bo Cię kocham-odpowiedział zbliżając się do niej- Od zawsze kochałem i zawsze będę- obiecał- Nie chcę żebyś cierpiała,nie chce abyś została skrzywdzona.

- Dlaczego mi to robisz?- szepnęła dziewczyna z pełną bólu twarzą.

Mężczyzna zbliżył się do niej tak,że stała ona przyparta do ściany.
Nie miała drogi ucieczki.
A on to wykorzystał.
Schylił się do niej wystarczająco. Na tyle,aby móc ją pocałować.
Całował delikatnie,z pasją.
Całował tak jakby bał się,że może jej już nigdy nie zobaczyć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ale się porobiło o.o
No nieźle się pokomplikowało.
Ciekawe,co zrobi Marry?
Czy Król się o tym dowie?

Czekam na wasze komentarze :)