poniedziałek, 26 grudnia 2016

Rozdział 24

Dzisiaj nadszedł dzień balu,więc Marry od samego rana prowadziła przygotowania.

-Puk,puk- powiedział Kenan i wparował do środka pokoju.
- Nie umiesz pukać normalnie?- zapytała ze zirytowaną miną. I poprawiła spódnicę od sukienki.
-Pukać umiem- zaśmiał się i spojrzał na nią wyczekując reakcji.
-Zboczeniec!-krzyknęła i spojrzała się na niego z wyrzutem- ale skoro tu już jesteś,to przydaj się na coś i mocniej zawiąż mi ten,cholerny gorset- powiedziała ze stoickim spokojem.
- Właściwie to przyszedłem z innym zamiarem,ale ta propozycja też mi odpowiada- uśmiechnął się.
-Jednak zmieniam zdanie-zmieszała się,przypominając sobie to,co Król jej powiedział.
Właściwie miała wrażenie,że od tamtego czasu Dorian ją unika.
-Jak to?- zdziwił się Kenan- Beze mnie sobie nie poradzisz- uśmiechnął się łobuzersko.
"Jaki on jest natarczywy. Jak tak narzucał się moim poprzedniczką,to się niedziwie,że przekraczały wyznaczoną granice. Pewnie robiły to dla świętego spokoju" - prowadziła monolog wewnętrzny Marry.
- Zapomniałeś o jednym- oznajmiła podwijając swoją spódnice i ruszając,w samym gorsecie,przed siebie.
- Tak? Ciekawe o czym?-zapytał Kenan. Na co czerwonowłosa się odwróciła i przystanęła na małą,krótką chwilę.
-Jest jeszcze mój narzeczony Dorian- odparła zwycięsko i pewnym siebie ruchem ruszyła przed siebie.

Ken zatrzymał się pod wpływem nagłego paraliżu spowodowanego szokiem.
"Skąd ona zna jego imię? Czy...czy on jej o wszystkim powiedział? Jak mogłem przegapić coś takiego? Mógłbym się chociaż pośmiać"
- na wspomnienie o ostatniej myśli cicho się zaśmiał i wrócił do swojego gabinetu.
Dzisiaj bal,a on musiał być gotowy.

                   ~~~~~~••••~~~~~~

-Dorian? Jesteś tam?- zapukała i cicho mówiła do drzwi. Powoli zastanawiała się czy stosownie jest wypowiadać jego imię.
Nagle drzwi się otworzyły,a w nich stanął sam Król. Miał na sobie spodnie od garnituru i białą,niedopiętą koszulę.
- Tak?- zapytał ze stoickim spokojem.
Marry trochę się zmieszała. Zastanawiała się czy dobrze postąpiła.
No,ale skoro zaczęła,to musi dokończyć.
- Mógłbyś...mocniej zawiązać mi gorset?- zapytała zawstydzona.
Mężczyzna był nieco zszokowany,ale uchylił drzwi i przepuścił czerwonowłosą do swojego pokoju.
Podszedł do niej i westchnął.
- Nigdy nie rozumiałem, po co kobiety aż tak bardzo się katowały- szepnął.
Dziewczyna chciała mu coś odpowiedzieć,ale zrezygnowała,gdy dotknął ją swoim kciukiem,tylko po to,by następnie przerzucić jej jedwabiste włosy na jedną stronę.
Szybkim i zwinnym ruchem pociągnął za czarne sznurki od bordowego gorsetu,na co Marry zareagowała cichym piskiem.
- Za mocno?- szepnął jej do ucha swoim jakże uwodzicielskim głosem.
- Nie,tak może być- ledwo wyszeptała sparaliżowana dotykiem Króla.
Miał takie lekko lodowate ręce,mimo tego jego dotyk był taki miły i tak rozpaczliwie wyczekiwany przez tą kobietę.
Wampir związał sznurki,a po wykonanej czynności przybliżył się bardziej do dziewczyny,tak,że mogłaby wyczuć jego oddechy,gdyby jakieś wykonywał.
Zaczął delikatnie całować jej kark,a także oznaczał go swoimi kłami,co powodowało ciche stęknięcia Marry.
- Mam nadzieję, że mi nie zemdlejesz na balu.
- Dałbyś sobie radę-stwierdziła.
Ta bliskość...jego bliskość ją onieśmielała.
-Uwierz mi,nie chciałbym zostać tam sam-zaśmiał się. On dobrze wiedział,co ta mała wampirzyca właśnie czuje.
Marry odwróciła się do niego tak,że stała spoglądając w jego oczy.
- Czemu nie chciałeś ze mną wziąć normalnie ślubu,tylko mnie do tego zmusiłeś?- spytała,nawet nie zastanawiając się nad sensem swojej wypowiedzi.
-Miłość jest przereklamowana-powiedział szczerze, nie odrywając od niej wzroku- A ja nigdy nikogo nie pokocham,nigdy- podkreślił ostatnie słowo.
- Bzdura- odparła zdruzgotana- Mogłabym tysiąc razy Cię spotykać i tysiące lat poświęcić,aby udowodnić Ci,że już pokochałeś.
-Ja nikogo nie...- przerwała mu całując go,a raczej rozpoczynając pocałunek,który niemiłosiernie się przedłużał,dzięki Królowi. W pocałunku były zawarte wszystkie ich emocje,zaczynając od pożądania,zdecydowania i miłości,a kończąc na strachu,zmieszaniu i smutku.
-Gdybym nie poznał Rossali...- zaczął,ale znów nie dokończył.
- Zapomnij o niej- poleciła- i zacznij się przygotowywać do zaręczyn- dodała.
Wzięła z czarnego krzesła czerwony krawat i podeszła do Króla.
Zawiązywała krawat,a każdemu jej ruchowi przyglądał się Dorian.
- Jesteś już prawie gotowy,Królu- powiedziała Marry odsuwając się od niego o kilka kroków.
Wampir szybko przywarł ją do ściany i spojrzał w jej oczy,mówiąc:
- Wystarczy Dorian- a następnie wpił się w jej usta,a chwila ta trwałaby zapewne przez jeszcze kilka minut, gdyby ktoś jej nie przerwał.
- Szykować się gołąbeczki!- zawołał radośnie Kenan- Chyba nie chcecie się spóźnić na zaręczyny,czyż nie?- zaśpiewał radośnie- A to...- wskazał na parę wampirów- ...możecie dokończyć dzisiaj, w nocy!- krzyknął wesoło i wyszedł,podskakując jak jakieś małe dziecko.
- Coraz częściej zdarza mi się postrzegać go jak cofającego się w rozwoju dzieciucha- stwierdził Dorian.
- Jednak nie zaprzeczysz,że ma rację- westchnęła krwistowłosa.
- O którą konkretnie kwestię ci chodzi?- spytał zabawnie poruszając brwiami.
- O tą pierwszą- zaśmiała się i ruszyła do wyjścia. Dorian złapał ją za rękę i pociągnął do siebie.
- Ja nie kocham,ja tylko pożądam- oznajmił jej.
-A więc będę robić wszystko,abyś mnie pokochał- zadeklarowała.



                    ~~~~~••••~~~~~

Sala balowa wyglądała dziś zjawiskowo. Nie tylko była wystrojona,ale także zapełniona przez wampiry.
Kolorystyka pomieszczenia była zróżnicowana. Można było tu dostrzec odcienie złota,jak i czerwieni.
Na górze znajdowały się trybuny,na których mogli zasiąść goście,a na dole stoiska z jedzeniem, parkiet taneczny wraz z tronami dla pary Królewskiej,przedstawione jak zawsze w całej,swojej okazałości.

- A teraz powitajmy naszych władców!- krzyknął Ken.
Na środku,pojawiła się Marry w swojej,bordowo- czarnej sukni ze wzmocnionymi ramionami i dodanymi na nie małymi kolcami.
Dół sukni przeplatany był niciami i ozdobiony czerwonymi,materiałowymi różami. Trzymała za ramię Króla,który jak zawsze był ubrany na czarno.
- Dzisiejsze przyjęcie odbędzie się  z powodu połączenia dwóch przedstawicieli rodów: Black i Blood- wyjaśnił sytuacje Kenan.
Cała sala została wypełniona oklaskami.
- A teraz jak to zawsze mamy w zwyczaju,ta oto para połączy sie więzią krwi!

-Co mam robić?- spytała przestraszona Marry.
-Musisz mnie ugryść i wypić moją krew,abym następnie ja mógł to uczynić- odpowiedział.
Tak jak powiedział,tak też uczyniła. Przybliżyła się do Króla i wbiła swoje białe kły w jego tętnice szyjną. Następnie piła jego krew,a wraz z nią płynęły do niej jego wspomnienia. A zwłaszcza to,jedno:


Mężczyzna unosi niemowle z krótkimi blond włosami. Prawdopodobnie jest to dziewczynka. Jej płacz ucicha,a wraz z nim światełko w oczach gaśnie.
Jest ono martwe.

Po kilku minutach naradzania się z rodzicami dziecka,Król przystąpia do znanej tylko sobie czynności.
Nadgryza swój nadgarstek i przykłada go do ust dziewczynki,tak,aby spływała do niech krew.
Wraz z krwią jej ciało się ożywia,a włosy przybierają krwisty odcień.

"Tylko dzięki połączeniu ze mną mogła przeżyć,ale niestety nasze losy będą musiały zostać złączone,w całości" - usłyszała jego myśli,podczas trwania tej wizji. Nie tylko myśli mogła odczytać, a także emocje jakie go przepełniały.

-To połączenie naszych dusz- powiedział Dorian,a w następnej chwili wysysał z jej tętnicy krew.



-------------------------------------------------------

Ho!Ho! Ho! Wesołych Świąt!
Trochę z opóźnieniem,ale jednak jest!
To trochę dziwne,Że Marry i Dorian się tak szybko do siebie zbliżyli,ale może coś się za tym kryje? Albo ktoś😏
Rozmyślanie nad tym pozostawiam wam,a teraz się z wami uprzejmie żegnam!😊😉😎

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Rozdział 23

Mężczyzna zbliżył się do niej tak,że stała ona przyparta do ściany.
Nie miała drogi ucieczki.
A on to wykorzystał.
Schylił się do niej wystarczająco. Na tyle,aby móc ją pocałować.
Całował delikatnie,z pasją.
Całował tak jakby bał się,że może jej już nigdy nie zobaczyć.

                      ~~~•••••••••~~~

Nigdy wcześniej się tak źle nie czuła jak w tej chwili.
Te,zdecydowanie okropne wspomnienie cały czas do niej wracało,jakby specjalnie chciało jej o tym przypominać. A uczucie temu towarzyszące nie chciało odstąpić.
Żałowała,że tam pojechała. Przez Maxwella jej życie bardziej się skomplikowało.

Ale...czy było to naprawdę tak okropne?

Samo wyznanie nie było okropne,ale sytuacja, w jakiej znajdowała się Marry, czy też pora była niewłaściwa.
Przecież jutro zostanie oficjalną narzeczoną Króla.
Jej rodzice dali mu słowo,a ona miała zamiar go dotrzymać.
Jednak...coś ją ciągnęło do Max'a. Zawsze byli ze sobą bardzo blisko,ale jak rodzeństwo.
Ten pocałunek...to uczucie było jej zupełnie obce.
Czy to była cząsteczka miłości?
Nie,ona kochała go definitywnie jako brata,aczkolwiek...

-Marry? Co ty tu robisz?-zapytał Król. Była tak zajęta własnymi myślami,że podświadomie weszła do jego pracowni.
Skierowała swój wzrok na niego,miała nadzieję, że szybko wymyśli jakąś przekonującą historię.
Gdy mu się przyjżała nie była w stanie wypowiedzieć czegokolwiek.

Król wampirów dzisiaj wyglądał inaczej,w zupełności jak zwykły człowiek. Zdecydowanie nie przypominał siebie.
Jego czarne włosy wyglądały jak rozwalone,ptasie gniazdo. Każdy pukiel włosów skierowany był w inną stronę.
Jego niegdyś piękne oczy stały się bardziej pozbawione blasku,a pod nimi widoczne były ciemne przebarwienia świadczące o zmęczeniu.
Zapewne całą noc spędził przy papierach.
Ubrany był jak miał w zwyczaju na czarno,ale w zwykłe ciuchy. Zwyczajna bluzka z długim rękawem i zwykłe,niczym nie wyróżniające się spodnie.
Tego widoku czerwonowłosa się nie spodziewała.

-Pracowałeś całą noc?- słowa same wyszły z jej ust.
- Tak-odparł drapiąc się po głowie. To zachowanie można było odczytać jako zakłopotanie- Musiałem przeczytać wszystkie raporty i skargi,a że było ich tak dużo musiałem spędzić z nimi noc- zaśmiał się.
- Nie powinieneś się tak przemęczać- skarciła go Marry. Miała taki przekonywający i zdecydowany wyraz twarzy.
Czarnowłosy spojrzał się na nią zaskoczony.
Czyżby jej na nim zależało?
- Zostało mi ich o wiele mniej- tłumaczył się- Jeszcze muszę tylko odpowiedzieć.
On Wielki Król tłumaczył się zwykłej wampirzycy.
Nie,ona zdecydowanie nie była zwykła. Była jego narzeczoną,choć nie z własnej woli.
- Chodź- złapała go za rękę i pociągnęła za sobą.
Nie wiedział skąd wzięła się u niej taka pewność siebie,ale musiał przyznać,że go zaskoczyła.
Postanowił się nie odzywać i podążać za nią.
Postanowił czekać na dalczy rozwój akcji.
Zainteresowany,a także zaciekawiony obserwował każdy ruch wampirzycy.
W końcu dotarli.
Nigdy przedtem nie przyglądał się temu pomieszczeniu tak uważnie jak dzisiaj.
Ściany były białe z bardzo dużą ilością elementów w kolorze złotym. Mógł stwierdzić,że mieniły się złotem. Mieścił się tu biały,elegancki kominek,a przy nim czarna kanapa. Pod nią znajdował się duży,biały,miękki, na pół pomieszczenia dywan. Podłoga wyłożona była nieskazitelnie białymi panelami. Po prawej stronie znajdował się kącik z biurkiem.
Na nim leżał czyjś laptop,a nad nim były półki,zapełnione mnóstwem książek z kolorowymi okładkami. Widniały na nich tytuły takie jak: "Wampir z Bloodstreet", "Czerwonooki kapturek i wilkołak",ale tylko jednen zwracał na siebie uwagę "Krwawy Król".
Tylko on wiedział,o kim jest ta książka.
- Fajna fabuła,lecz zbyt dużo krwawych scen- powiedziała dziewczyna widząc jego zainteresowanie książką.
- Które dokładnie masz na myśli?- spytał zaciekawiony.
- To,gdy główny bohater zabija swojego ojca,aby zdobyć tron i moment,w którym jego ukochana, Rossalia postanawia go zabić,ale jej się to nie udaje,w wyniku czego to on, Drake ją morduje- odpowiedziała z dumą i ledwo widocznym błyskiem w oczach. Uwielbiała tą opowieść,a fakt,że jej narzeczony zna tą książkę bardzo ją cieszył.
-Rossalia odgrywała w tej opowieści większą rolę niż mogłabyś sobie wyobrazić. Była podstępną żmiją,żerującą na innych- powiedział bez emocji.
- Raczej zaślepioną swoimi możliwościami. Chcąc zdobyć to,co chciała zdradziła Drake'a z jego bratem,co było bardzo ryzykownym posunięciem.
- A ty byś tak postąpiła?- zapytał z zaciekawieniem,a może chciał się upewnić,że ona nigdy nie będzie przypominać Rosali.
- Jak? Pytasz,czy zdradziłabym ukochanego z jego bratem?- zapytała dla pewności,choć była bardzo zdziwiona.
- Nie- zaprzeczył- Pytam,czy zdradziłabyś mnie z moim bratem?- odparł, nagle odwracając się w jej stronę i szybko przywierając do ściany. Patrzył jej prosto w oczy,szukając odpowiedzi.
- Nigdy bym tego nie zrobiła- wypowiedziała pewnie- Nie jestem taka głupia jak moja poprzedniczka.
- Skąd mam mieć taką pewność?- zapytał nie odwracając wzroku.
Wampirzyca położyła swoja dłoń na policzku Króla i spojrzała na niego wzrokiem pełnym troski i pewności.
- Bo ja Cię naprawdę kocham- odpowiedziała cicho,a po jej policzku poleciała jedna,samotna,krwawa łza...

--------------------------------------------------

Jestem z nowym rozdziałem z trochę opóźnionym terminem😔😐 Ale to nie oznacza,że znowu będą takie długie przerwy😏😂 Broń Boże! Wróciłam do życia!😏💞

środa, 30 listopada 2016

Rozdział 22

Od kilku dni między Marry a Królem panowała zimna,napięta atmosfera. Po kilku nie udanych próbach rozpoczęcia rozmowy Władca zrezygnował.
Sama Merry unikała go jak ognia.
Nie chciała go widzieć.
Zabraniając jej tego,co kochała popełnił swój największy błąd. Wampirzyca nie wiedziała czy kiedykolwiek mu wybaczy.

                          ^^^^^^

Nadszedł dzień,gdy zaplanowana była wizyta. To właśnie dziś miała spotkać się ze swoimi przyjaciółmi.

Wraz z wyznaczonymi jej przez Króla strażnikami wsiadła do dużego auta. W brew pozorom podróż nie minęła jej w nudzie. Strażnicy okazali się bardzo dobrymi rozmówcami.
Może dlatego,że bardzo polubili Królową?
Nie było tajemnicą,że każdy z nadnaturalnej społeczności był ciekawy Królowej.
Wiele osób rozmawiało na jej temat.
Większość wampirów nie mogła się doczekać balu,na którym będą mieć okazje ją poznać.
Nie poddawali się wpływą plotek,chcieli sami się przekonać.
Może Królestwo ożyje?
Może stanie się potężniejsze i Łowcy nie będą polować na wampiry?

-Jesteśmy na miejscu,Królowo- oznajmił jej jeden ze strażników,a kolejny wyszedł z auta i otworzył jej drzwi. Choć nie była jeszcze Królową,to sam ten zwrot bardzo jej schlebiał zwłaszcza w ustach poddanych.

- Dziękuje- podziękowała i ruszyła do drzwi od domu Aghaty,a strażnicy wiernie za nią podążali.

Gdy tylko weszła do pomieszczenia usłyszała głośne "niespodzianka" i od razu zauważyła większość ich paczki.
Kochała ich.
Byli dla niej jak rodzina, dlatego też ze szczęścia się popłakała.
-Mała!-krzyknął Maxwell i podniósł czerwonowłasą i podrzucił nią.
Gdy puścił ją i stała już na podłodze postanowiła mu się przyjrzeć.
Chłopak miał wytatuowane rękawy, które miały dziwne,wyjątkowe wzory.
Ciało miał umięśnione.

- Maksiu...kiedy zacząłeś tak pakować?- zapytała i spojrzała mu prosto w oczy.

- Już dawno,młoda- mrugnął do niej okiem- A ty kiedy dorobiłaś się tylu ochroniarzy?- dodał.

- Pewnie narzeczony bał się ją puścić samą- zaśmiał się Joe,który pojawił się z nikąd.

- A co...zazdrosny?- zaśmiała się Marry.

- Pewnie tak- odpowiedziała za niego Aghata.
Miała na sobie karmelową sukienkę,w której prezentowała się naprawdę cudownie.
- Aga!- krzyknęła Marry i od razu ją uściskała.
- Też za tobą tęskniłam kochana!-krzyknęła brunetka.
- A gdzie reszta?- przebiegła zwrokiem całe pomieszczenie.
- Niestety byli zbyt zajeci-uśmiechnął się przepraszająco Max.

- No nic...dobrze,że wy chociaż jesteście- zauważyła czerwonowłosa i przytuliła przyjaciół- To co dziś robimy?- zapytała zaciekawiona.

-Kino,popcorn -zaczął Joe- a później pizza w domu i babskie pogaduchy- zaśmiał się.

- Mów za siebie,ja jestem stu procentowym mężczyzną- wtrącił Maxwell.

- Ależ oczywiście, Maksiu- droczył się z nim Joe.

- Jak chcesz żyć,to lepiej się zamknij,Joe'y- uśmiechnął się złośliwie chłopak.

- Chodźmy już Marry,a chłopakami się nie przejmujmy,to są gamonie- zaśmiała się Aghata i wzięła swoją przyjaciółkę pod ramię.
Zaczęły iść w stronę kina,a za nimi strażnicy i chłopacy,którzy cały czas sobie dokuczali.

                              ^^^^^^

- Opowiadaj co tam u Księcia Ciemności- zaśmiał się Joe,gdy byli już w domu i zajadali pizzę na dużym łóźku.

- Chciałeś powiedzieć Króla Ciemności- dołączył do Joego Max.
Marry spojrzała się na nich jak na dzieci,które nie wiedzą co robią.

- Nie wiem, czy wiecie,ale za wami siedzą strażnicy i wszystko słyszą- oznajmiła im Aga.

- Zapewne w raporcie wspomną o tym,że kpiliście o Królu,a ja nie mam zbyt wielkiego wpływu na swojego przyszłego męża,więc dobrze wam radzę,zamknijcie się- warknęła na nich wampirzyca- Co tam słychać w watasze?- zwróciła się do swojej przyjaciółki z uroczym uśmiechem.

- A wszystko dobrze- zaczęła swoją wypowiedź wilczyca- Rodzice stwierdzili,że należy im się emerytura,więc oddali mi stado i wyjechali zwiedzać świat- zaśmiała się- Czasami zachowują się jak dzieci- zauważyła.

-Więc jesteś wielką Alfą?- zadała pytanie retoryczne wampirzyca. Wstała z łóżka i pokłoniła się przyjaciółce.
-Alfo,to dla mnie zaszczyt być w twoim domu- wypowiedziała to z powagą. Zdziwiło to jej przyjaciół. Przypatrywali jej się ze zdziwieniem,a sama Aghata wydawała się być zawstydzona.
- Żartowałam!- krzyknęła Marry i rzuciła się na łóżko.
-Uff- podrapała się z ulgą po głowie Aga.
- Ale...tak na poważnie- zaczęła wampirzyca- Chciałabym was oficjalnie zaprosić na bal,który rozpocznie się za dwa dni i ślub,który kiedyś tam będzie- zaśmiała się i wyczekująco wpatrywała się w przyjaciół.

- Oczywiście,że będziemy!- odpowiedziała za wszystkich Aghata.
-Już ja ich dopilnuje- uśmiechnął się Joe.
- Marry?-zwrócił się do niej niepewnie Max.
-Tak?- odpowiedziała zdziwiona Marry.
-Mogę cię prosić na osobności?-spytał, a wszyscy obecni w tym pomieszczeniu mieli zdziwioną minę.
Marry odpowiedziała mu niepewnym kiwnieciem głowy,po czym ruszyła za Maxwellem do innego pomieszczenia. Strażnicy także chcieli iść za Królową,ale ta im nakazała zostać.

-Co się stało?- spytała z przejęciem czerwonowłosa.
-Wiesz,że nie musisz za niego wychodzić,prawda?- chciał się upewnić Max.
- Wiesz,że nie mam wyboru.
Tu chodzi o moją rodzinę.
Muszę to zrobić.
Dla nich.
Bloodowie zawsze dotrzymują obiecanego słowa.

- Tu nie chodzi o honor! On jest potworem! Powiedz tylko słowo,a cię wydostanę z tego więzienia-powiedział nieco spokojniej ostatnie zdanie chłopak.

-Wyjdę za niego,od tego zależy honor mojej rodziny i od tego zależy przyjaźń między moimi rodzicami a Królem! Oni by tego chcieli-powiedziała dumnie Marry.

Maxwell spojrzał się na nią. W jego oczach można było dostrzec współczucie i miłość.
Może zrobił to za późno,ale się odważył.

-Powiedz tylko słowo,a cię zabiorę od niego jak najdalej tylko mogę. Niczego nie będę ci zabraniał,a wręcz przeciwnie. Będę Cię traktował jak Prawdziwą Królową, nie jak dodatek- powiedział poważnie.

-Czemu mi to mówisz?- zapytała zdziwiona Marry. W jej głosie można było usłyszeć przerażenie.

-Bo Cię kocham-odpowiedział zbliżając się do niej- Od zawsze kochałem i zawsze będę- obiecał- Nie chcę żebyś cierpiała,nie chce abyś została skrzywdzona.

- Dlaczego mi to robisz?- szepnęła dziewczyna z pełną bólu twarzą.

Mężczyzna zbliżył się do niej tak,że stała ona przyparta do ściany.
Nie miała drogi ucieczki.
A on to wykorzystał.
Schylił się do niej wystarczająco. Na tyle,aby móc ją pocałować.
Całował delikatnie,z pasją.
Całował tak jakby bał się,że może jej już nigdy nie zobaczyć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ale się porobiło o.o
No nieźle się pokomplikowało.
Ciekawe,co zrobi Marry?
Czy Król się o tym dowie?

Czekam na wasze komentarze :)

sobota, 1 października 2016

Rozdział 21

Można powiedzieć,że wróciłam do życia,ale uprzedzam,że rozdziały mogą być dodawane raz na miesiąc.
Chciałam was bardzo przeprosić za tak długą nieobecność :(
_____________________________________________________________

Za niedługo powinna odbyć się kolacja,na której prawdopodobnie miał zjawić się Król. Marry tą nieoficjalną wiadomość uzyskała od Elis, z którą przez ten krótki czas się zaprzyjaźniła. A przynajmniej można tak powiedzieć.
Głownie z tego powodu postanowiła wywrzeć wrażenie na swoim przyszłym mężu.Mimo iż na początku nie wyobrażała sobie tego,to teraz się z tym pogodziła. Jednak nie wyobrażała sobie małżeństwa bez miłości. A skoro Szanowny Król nie chciał robić nic w tym kierunku,aby chociaż poczuła się wyjątkowa,postanowiła sama okazać swoją wyjątkowość.Chciała,aby ją pokochał.Chciała stać się prawdziwą Królową.Taką,którą przede wszystkim pragnąłby Król.
Postanowiła założyć czarną,sięgającą jej przed kolano suknie. Jak przypuszczała-czarny był ulubionym kolorem jej narzeczonego. Włosy lekko podkręciła lokówką pożyczoną od Elis. Następnie wykonała lekki makijaż składający się z neutralnych,zimnych barw. Na nogi nałożyła czarno-czerwone szpilki i pewnym krokiem zeszła w dół.
Na dole, w jadalni znajdował się wielki, wiekowy stół i przystawionych do niego dziesięć krzeseł. Dwa z nich zostały zajęte.
Król siedział na przeciwko Marry,a koło niej zajął miejsce Kenan,który tym gestem dodał jej otuchy i odwagi. Nie był dla niej zbyt komfortowy wzrok Wielkiego Władcy,ale starała się go ignorować.Wyobrażała sobie,że jest w domu,a jej towarzyszami są rodzice i Maxwell,który uwielbiał przychodzić do jej domu na obiadki. Uśmiechnęła się na samą myśl o rodzicach,co nie uszło uwadze Królowi,który z zainteresowaniem wpatrywał się w jej drobną osóbkę. Niby w jej ciele znajdowała się jego krew,ale nie miał mocnego wpływu na jej myśli,czy też uczucia,a akurat w tym momencie chciał znać jej myśli.
Ale już nie długo.
Wraz z ceremonią ślubu straci wszystko, co było jej. A on będzie miał mocny wpływ na nią całą. Będzie wiedział wszystko:gdzie jest, co robi i o czym myśli.
Ona jednak nie będzie miała takiego wpływu, ponieważ Król jest zbyt potężny, aby przegrać z mocami Mary.
- Czy mógłbym wiedzieć, co spowodowało na twojej twarzy uśmiech?- zapytał jak na gentlemana przystało.
Mary nie wiedziała,czy ma odpowiedzieć na zadane pytanie,bo jakby nie patrzeć było to osobiste pytanie. Nie chciała mu mówić o swoich przyjaciołach, bo pewnie i tak by nie zrozumiał. On nie znał tej wartości. Nie wiedział,co to znaczy mieć przyjaciół. Był sam, nie licząc jego brata,w tym zamku. Nawet wątpiła,czy Król przyjaźni się z bratem.
Jednak postanowiła się przełamać i odpowiedzieć mu. Może zgodziłby się, aby chociaż raz się z nimi spotkała.
- Przypomniał mi się mój przyjaciel,Max. Często przychodził do mojego domu i razem jedliśmy ludzkie obiady.Bardzo tęsknie za przyjaciółmi- wyjaśniła.
Król jednak pozostał przy swojej stałej mimice,która nic nie wyrażała.
Cisza trwała do końca posiłku,który składał się głównie z krwi. Ona jako jedyna piła zwierzęcą.
Po posiłku od razu poszła do swojego pokoju,wtuliła się do poduszki i cicho szlochała.
Do głowy przyszło jej jedno postanowienie:
"Będę silna i dowiodę,że jestem godna tego stanowiska. Podtrzymam te lata przyjaźni między moją rodzina a Królem".
Ktoś przerwał ciszę panującą w pokoju. Po całym pomieszczeniu rozniosło się ciche pukanie do drzwi. Mary szybko poprawiła swój wygląd i podeszła do drzwi.
Była zaskoczona widokiem znajdującym się przed nią. Bo właśnie tam stał nie kto inny jak Sam Król.
Po co do niej przyszedł? Czego chciał? Może nie spodobało mu się zachowanie czerwonowłosej?
-Nie miałabyś może ochoty na spacer?- zapytał.
Nie był on złą osobą. Wiedział,że zabierając jej w dniu ślubu bez jej wiedzy prywatność postąpi egoistycznie,a jego wybranka mogłaby go znienawidzić. A tego nie chciał,dlatego też postanowił jej o tym powiedzieć na dzisiejszym spacerze.
-Tak-bardziej spytała niż powiedziała.
Podał jej ramię. I wraz z jej dotykiem zobaczył wszystkie zdarzenia z tego dnia z jej perspektywy.
To był taki jego dar,choć czasami bywał przekleństwem.
Nie chciał,aby czuła się tu jak więzień,a z tego co widział tak się właśnie czuła.
Coś ich łączyło. On to wiedział i czuł. To nie było spowodowane łączącą ich krwią,ale czymś innym...
                        ******
-Kiedyś, jak byłem mały często bawiłem się tutaj z Kenanem. Czasami nam odbijało i jeden z nas często lądował w różach- jego opowieścią towarzyszył śmiech czerwonowłosej. W brew pozorom dzisiaj nad wyraz dobrze ze sobą się bawili. Nie umknęło uwadze Mary,że Król dzisiaj znacznie się otworzył.
Zastanawiała się, co jest tego powodem.
-Nie mów,że ty byłeś tym szczęściarzem zaśmiała się,zapominając z kim rozmawiała,ale on nie miał jej tego za złe. Sam zapomniał o swojej pozycji,o królestwie i,co było dziwne bardzo mu się to podobało. Od dawna już tak z nikim nie rozmawiał. Nic mu nie dawało takiego szczęścia jak rozmowa z Mary i choć nie chciał się do tego przyznać wiedział,że to była prawda.
Nie chciał tego zepsuć tym,co miał jej powiedzieć, ale wiedział,że powinien to zrobić. Dla niej.
- Niestety byłem to ja- zaśmiał się i zdał sobie sprawę,że od wielu stuleci pierwszy raz zaśmiał się tak szczerze,tak prawdziwie.
Ona nie tylko go uszczęśliwiała,ale także dodawała mu sił i...zmieniała go.
- Musiało to być dla ciebie bolesne- zauważyła.
-Nie bolało bardziej niż nagana rodziców-zaśmiał się- I jeszcze uwaga mojego ojca "Przyszły Król nie powinien się tak zachowywać" mnie rozśmieszyła. Wtedy każdy zwracał mi uwagę, a ja byłem tylko młodym chłopcem,który nie wiedział, co to znaczy Król-uśmiechnął się.
- Ja w tym wieku bałam się brać cukierków bez pozwolenia- zaśmiała się.
- "Bloody snacky"?*- zapytał się.
- Tak! One były najlepsze,ale rodzice zabraniali mi ich jeść więcej niż 7 dziennie,bo wtedy strasznie wariowałam- wyjaśniła.
- Nie dziwie się, John i Amelie zawsze byli nadopiekuńczy wobec ciebie- stwierdził- Ale im się nie dziwie. Przecież jesteś ich jedynym dzieckiem i to w dodatku córką podobną do matki. Małe oczko w głowie Johna- uśmiechnął się.
- Od dawna znasz moich rodziców?- spytała zaciekawiona.
- Od paru wieków- odpowiedział.
Był dzisiaj w świetnym humorze i Marry zamierzała to wykorzystać. Teraz albo nigdy.
- Mogłabym o coś poprosić?-zapytała z nadzieją w oczach.
-O "Bloody snacky"?- zaśmiał się- Pewnie,mogę ci załatwić cały worek,tylko nie przyjdź do mnie i nie wystrasz mnie swoją brudną od czekolady twarzą- zażartował.
-Ej! Nie wyglądałabym tak źle!- zaprzeczyła- Ale chodziło mi o coś innego...bo widzisz...tęsknie za przyjaciółmi i chciałabym ich odwiedzić. No i jest jeszcze sprawa seryjnego mordercy...może o nim słyszałeś? Zanim tu trafiłam właśnie tym się zajmowałam z moim partnerem, a on nie  jest za mądry beze mnie- spojrzała na niego wyczekująco i już po chwili żałowała,że to powiedziała.
Z twarzy Króla znikł uśmiech,a na jego miejscu pojawił się dziwny grymas. Oczy zmieniły radość na wściekłość,co spowodowało na jej ciele ciarki. Wystraszyła się go. Jeszcze nigdy nie widziała Króla tak wściekłego.
- Przepraszam- szepnęła cicho i zaczęła się cofać. Chciała jak najszybciej od niego uciec. Nie wiedziała do czego mógł być zdolny i nie zamierzała się dowiedzieć.
Na te słowa jego twarz trochę złagodniała i przybrała minę typu "poker face".
- Przyjaciół możesz odwiedzić- wypowiedział- ale tylko pod nadzorem 6 Strażników- dokończył.
- Dziękuje - odpowiedziała zmieszana.
- O swojej dawnej pracy możesz zapomnieć. Nie zamierzam ryzykować twojego życia,ale nie musisz się martwić, wyśle ludzi którzy się tym zajmą. - powiedział i jak nigdy nic sobie poszedł. 
Została sama.
Znowu.

*cukierki,które sama wymyśliłam.Jest to limitowana edycja i bardzo trudno je zdobyć.Najbardziej popularne cukierki dla wampirów.

czwartek, 19 maja 2016

Rozdział 20

Marry jako córka szlachetnych wampirów bywała w wielu sklepach,ale żaden z nich nie robił takiego wrażenia jak ten.
"The bloodland"z pewnością był na pierwszym miejscu w rankingu najlepszych,eksluzywnych sklepów,jakie odwiedziła.
Cały budynek pomalowany był w kolorze jasno-żółtym,którego nie lubiła.
Drzwi wykonane z dorodnej sosny wielkością  i szerokością dorównywały tym,które były w zamku.
Okna były duże i prostokątne.Ozdabiały je brązowe firanki,które z łatwością można było dostrzec z zewnątrz.
Pierwsze,co stwierdziła wampirzyca,to to,że budynek wygląda jak typowy,zwykły sklep.Niczym specjalnym się nie wyróżniał.Żółty kolor budynku,jarzący w oczy,czerwony napis nazwy i wyróżniające się drzwi wejściowe z informacją.
Dopiero,gdy weszła do środka zmieniła swoje zdanie.Wnętrze było idealnie dopasowane.Dominowały tu barwy ciepłe.Ściany otaczały pomieszczenie czerwienią, a meble dodawały nastroju swoim brązem.Gdzieniegdzie można było dostrzec złote detale.Przykładem tego były pomieszczenia zwane przebieralniami. Złote obramowanie wielkiego lustra,tego samego koloru były także zasłony.
Cały widok zapierał dech w płucach.
Warto byłoby też wspomnieć o pokaźnej kolekcji ubrań.Nie tylko sukien.Na specjalnych wieszakach wisiały także spódnice,spodnie, bluzki,bluzy i t-shirty.Rozmaite okrycia.
Marry była mile zaskoczona obsługą tego miejsca.Dwie przemiłe wampirzyce wręcz skakały wokół niej,przy okazji uśmiechając się uroczo do Kenana.
Jednak ten nie przykładał uwagi do ich czynów.Był zajęty oglądaniem kreacji dla przyszłej Królowej i jednocześnie siostry.Bardzo się cieszył,że jego rodzina się powiększy, zwłaszcza o tak wspaniałą i uroczą osóbkę.Zdecydowanie jego głównym hobby jest wkurzanie tej truskaweczki.
-Doradzałabym Pani kreację numer jeden-doradziła sprzedawczyni- Jej piękny,rozkloszowany,czarny dół idealnie pasuje kolorem do włosów Króla i jego garnituru.
-Ta,mój brat nie ma za grosz gustu- wtrącił się Kenan- Przez całe wieki chodzi ubrany jak na pogrzeb-dodał kolejną uwagę odnośnie swojego brata.
Sprzedawczyni,jak i wszyscy,którzy znajdowali się w tym pomieszczeniu spojrzeli się na niego zaskoczeni. Jednak to Marry zabrała głos,bo tylko ona nie bała się Księcia.
-Czy nie sądzisz,że uwagi na temat Króla nie są zbyt stosowne w tym miejscu,Ken?-spytała go unosząc prawą brew do góry.
-Czy nie sądzisz,że to już czas wybrać suknie,sis?-odpowiedział jej pytaniem na pytanie.Specjalnie użył tego zdrobnienia.Chciał ją trochę powkurzać zwłaszcza,że było to ostatnio jego ulubionym zajęciem.
-Oczywiście,braciszku- uśmiechnęła się do niego zadziornie- Ale jeśli mnie pamięć nie myli,to ty również potrzebujesz "kreacji"- gestykulowała rękoma.
-Racja-wtrąciła się Elis- Książę potrzebuje stroju!-krzyknęła do siostry i razem pobiegły na poszukiwania.
-Zrobiłaś to specjalnie -stwierdził,gdy zostali sami.
-Niee- przedłużyła wyraz- Czemu tak uważasz,hm?-uśmiechnęła się uroczo.
-No nie wiem...pomyślmy- zaczął Kenan- Może to dlatego,aby odwrócić ich uwagę od siebie,hm?- również się uśmiechnął,ale zwycięsko.
- Może tak,a może nie- odpowiedziała-Ach!- jęknęła prawie się przewracając o długi dół sukni-Przydałbyś się na coś i mi doradził-warknęła zmęczona.
-Szczerze?-zapytał w stając z wygodnej kanapy.
Wampirzyca w odpowiedzi tylko mu przytaknęła.
-Ładniej wyglądałaś w tej zielonej-podparł podbródek ręką- Podkreślała nie tylko kolor twoich włosów,ale także kształty-szybko odskoczył od niej,bo przez swoją uwagę prawie oberwał.
-Wal się, jestem zajęta-uniosła dumnie głowę.
-A więc przyznajesz,że wolisz mojego brata?-zapytał się z dziwnymi iskierkami w oczach.
-Może tak,a może nie-uśmiechnęła się złowieszczo i wróciła do przebieralni.Zasłoniła zasłony i zaczęła ściągać ubranie.
Podczas tej czynności słyszała jak kobiety mówią coś odnośnie garnituru Kenana,a także jego mruki niezadowolenia.
                         ^^^^^^^^^
-To niech Królowa zadecyduje-stwierdziła jedna ze sprzedawczyń.
-Ale co?-zapytała zdezorientowana Marry.
-Ach-westchnął Ken-Bo Panie nie mogą zdecydować się-mruknął zmęczony- Mogłabyś uczynić mi ten zaszczyt i zrobić to za nie?-spytał.
-Ależ oczywiście, bro-zaśmiała się czerwonowłosa-Co my tu mamy?
Przed nią prezentowały się dwa stroje.Jeden jasnoniebieski i drugi biało-czarny.
-A,w którym się lepiej czujesz?-zadała pytanie.
-W niebieskim-odpowiedział.
-A więc... bierzemy jasnoniebieski- uśmiechnęła się uprzejmie do kasjerki.
Po zapłaceniu za zakupy udali się w podróż powrotną do domu.
Zmęczeni poszli do swoich pokoi i umówili się na kolację,która miała się odbyć za trzy godziny.

niedziela, 8 maja 2016

"Przedstawienie śmierci"

Czy jesteście już gotowi?
Czy to już pora,aby zacząć?

Przedstawienie się zaczyna,
aktorzy są gotowi.
Pozostaje jeszcze dziewczyna,
która scenę tą odnowi.

12:00
Skąd tyle gości się tu wzięło?
Myślę,że to przez to,że
przedstawienie się zaczęło.

Wyszła dziewczyna,
w pięknej sukni
swoją mowę rozpoczyna
i kłania się widowni.

Czy można być kimś takim,jak ta dziewczyna?
Doskonałym,
utalentowanym,
i tak bardzo wytrwałym?

Przestawienie się kończy.
Ona leży,
otacza ją krew,
widownia w to nie wierzy.

Czy można być kimś takim,jak ta dziewczyna?
Doskonałym,w każdej roli.
Utalentowanym w tej dziedzinie,
i tak bardzo wytrwałym,
w przedstawieniu śmierci?

____________________________________________________________

Rozdział pojawi się w sobotę.
Przepraszam za opóźnienia,ale od tygodnia nie było mnie w domu,a ten muszę poświęcić nauce.

piątek, 15 kwietnia 2016

Rozdział 19


Rozdział 19

-Witam moją szwagierkę-przywitał się Kenan wparowując do pokoju Marry bez żadnego,wcześniejszego uprzedzenia.Jej pokój był pochłonięty przez całkowitą ciemność.Tylko drzwi,przez które wszedł wampir oświetlały to pomieszczenie. Dzięki temu można było zobaczyć wiele zapisanych kartek i namalowanych rysunków na ścianie.Sama wampirzyca była w miarę widoczna i,gdy poczuła się obserwowana szybko spojrzała się w jego stronę.Jej czerwone,jarzące się oczy obserwowały każdy nawet najmniejszy ruch.
-Co ty tu robisz?!-pisnęła zaskoczona i przykryła się cała kołdrą.
-Spokojnie-próbował ją uspokoić-Dzisiaj ja się opiekuję swoją,krwisto-włosą Królową-uśmiechnął się prowokująco-Mój brat,a twój przyszły małżonek-dał nacisk na dwa ostatnie słowa-musiał pilnie wyjechać-wyjaśnił.
Podszedł bliżej jej łóżka,usiadł na nim i się położył u nóg,które zaskoczona szybko podkuliła.Ze zdziwieniem i przerażeniem wpatrywała się w swojego towarzysza.
-Co byś chciała dzisiaj robić?-zapytał znudzony.

„Bardzo szybko zmienia humor.Najpierw był szczęśliwy,a teraz zdaje się być znudzony”-pomyślała Marry.

-Obojętnie-odparła bez głębszego zastanowienia.

Nie miała żadnego,w miarę dobrego pomysłu.Zresztą…nie miała dziś ochoty,aby cokolwiek robić.Była zbyt pochłonięta przez swoje myśli i wspomnienia o ważnych dla niej osobach.O najlepszej przyjaciółce Aghacie,z którą bardzo dużo czasu spędzała.Swoim partnerze Joe’m i Maxwellem,z którym ostatnio bardzo mało się widziała.Zastanawiała się,czy coś mu się stało,że tak mało ze sobą wtedy czasu spędzali.A może miało to związek z jego nowymi tatuażami,które widziała?Może zaczął obracać się w złym towarzystwie?

-Mówię do ciebie-powiedział zrezygnowanym tonem Kenan. Dziewczyna szybko spojrzała na niego i posłała mu lekki uśmiech.Miała nadzieję,że to dzięki niemu odwróci od siebie uwagę.Brat Króla Wampirów tylko westchnął i kontynuował:
-Pojedziemy do miasta-zarządził-Niedługo odbędzie się bal z okazji waszych zaręczyn,więc przydadzą ci się jakieś suknie-stwierdził.
-Mam kilka sukienek-powiadomiła go i wskazała palcem na swoją szafę,w której znajdowało się wiele modnych sukienek.Mężczyzna podszedł do niej i zaczął przeglądać jej zawartość.
-Nie chodziło mi o takie sukienki-ponownie westchnął-To ma być  suknia taka jak w tej bajce-na chwilę przerwał,aby się zastanowić na tytułem-„Piękna i Bestia”,ale nie koniecznie w tym odcieniu-powiedział.
-Gdzie ty chcesz taką znaleźć?-zaśmiała się-Chyba,że od razu chcesz mnie wepchnąć w suknie ślubną-zakpiła.
-Nie jestem głupcem-spojrzał na wampirzycę obrażony-Są przecież nowoczesne kreacje i zgadnij gdzie-uśmiechnął się.
-Gdzie?-zapytała zaintrygowana.
-W mieście-uśmiechnął się zwycięsko-Jak mogłaś się tego nie domyślić?-zaczął się śmiać.
-Tak samo jak ty wbiegając do mojej sypialni-odparła wkurzona.Wampir przestał się śmiać i zaczął iść w stronę drzwi.Przystanął na chwilę i powiedział:
-Jak będziesz gotowa to zejdź na dół-rozkazał-Spotkamy się przy Sali tronowej-powiadomił i zniknął.
Marry przebrała się w czarne rurki i czerwony t-shirt z logiem „My Chemical Romance”,który był jej ulubionym zespołem.Pamiętała jak zespół ogłosił swój koniec w 2013 roku i jak Max ją pocieszał mimo tego,że sam był załamany tą wiadomością.                                                                                                                            Do tego stroju dobrała czarne,wiązane buty na koturnach,zawiązała włosy w kucyka i wyszła z pokoju.
Kierowała się w stronę ustalonego przez Kenana miejsca.Była bardzo ciekawa jak ten sklep wygląda i jak nazywa się miasto,do którego zmierzali.
-Nareszcie!-wzniósł ręce ku górze Kenan na widok Marry-Ile można się ubierać?-zapytał z wyrzutem.
-Nie przesadzaj-machnęła na jego uwagę ręką-Zajęło mi to tylko dwadzieścia minut.To mój nowy rekord-zaśmiała się.
-Powinniśmy już iść-zasugerował-Mendes już na nas czeka-powiadomił  i zaczął iść w kierunku wyjścia.
-Mendes?-zdziwiła się-Kto to jest Mendes?-spytała zaciekawiona.Odkąd tu była jeszcze ani razu nie usłyszała tego imienia.
-Nasz szofer-odpowiedział przewracając oczami.
-Nie masz prawa jazdy?-zadała kolejne pytanie.
-Mam,ale nie wiem,czy wiesz rodzina Króla musi robić wrażenie na poddanych-odparł.
-Czyli jedziemy do miasta pełnego wampirów?-zapytała.
-Myślisz,że czemu tutaj znajduje się zamek?-spytał,a gdy nie uzyskał odpowiedzi,kontynuował-Cały teren wokół zamku jest otoczony miastami wampirów.Czasem trzeba interweniować-powiedział.
Gdy dotarli do limuzyny Marry zauważyła dwie dziewczyny wyglądające tak samo i ubrane podobnie.Z auta wyszedł wampir.Marry była tego pewna,gdyż miał on czerwone oczy.
„Pewnie jest młody,skoro nie panuje nad ich kolorem”-pomyślała czerwonowłosa.
 Młody wampir otworzył drzwi auta i czekał aż czerwonowłosa wsiądzie.Gdy to zrobiła zamknął za nią drzwi i usiadł na miejscu kierowcy.Kilka minut później wszyscy siedzieli w powozie i jechali  w stronę miasta.
Marry zastanawiała się po co towarzyszą im dwie służące.Gdyby miały jej doradzać wystarczyła by tylko jedna sugestia,czyli jedna służąca.
Ale samo to,że były one dwie i Marry jeszcze ich nie widziała było zaskoczeniem.
Bliźniaczki były młode,miały prawdopodobnie po dwadzieścia lat.Ale nie były ani człowiekiem ani wampirem.Więc kim były?                                                      Oczy miały koloru piwnego,a włosy jasne.Ich karnacja była oliwkowa.W ich towarzystwie można było wyczuć dziwny,słodkawy zapach.Bardzo kusiło ją,aby spróbować ich krwi.I można było to poznać po jarzących się oczach Marry.
-Spokojnie,kochana-dotknął jej ramienia Kenan-Elis i Eles są wróżkami-powiedział-Chyba nie chcesz ich zjeść?-zapytał bardzo cicho,nachylając się do jej ucha-Gdybyś je zabiła nie było by nikogo,kto doradziłby ci w wyborze sukien-szepnął-I kto wybrałby ci suknie ślubną?
Marry odwróciła głowę w jego stronę.
-Wiedziałam,że to był tylko pretekst-zmarszczyła czoło.

-Jesteśmy na miejscu-zawiadomił ich po pewnym czasie Mendes.


_____________________________________________________________

Komentujesz+Gwiazdkujesz=Doceniasz

sobota, 2 kwietnia 2016

Rozdział 18

Rozdział 18

Dochodziła godzina 12.Powinna się pośpieszyć,jeśli nie chce niepotrzebnie wkurzyć Króla.
Marry szybko zerkając na zegarek pobiegła do szafy,w której miała ubrania.Co prawda nie wszystkie były jej(znajdowało się tam kilka pożyczonych ciuchów od Aghaty),ale każde z nich było wygodne.
Na dzisiejszą okazję postanowiła ubrać coś jednocześnie eleganckiego,jak i wygodnego.Zdecydowała się na czerwoną sukienkę z koronką,która należała do Aghaty. Dobrała do niej czarne,krótkie conversy.Włosy uczesała i przypięła wsuwkami po bokach.Zrobiła kreski na oczach i była gotowa.Wyglądała nienagannie.

Punktualnie o 12 Król zapukał do drzwi.Był ubrany tak jak zwykle-w czarny garnitur,tego samego koloru koszulę i połyskujące,skórzane,eleganckie buty.Nie miał krawata,zresztą rzadko je nie nosił.Jakoś nie specjalnie za nimi przepadał.
Nie to,co krew.Kochał ją bardziej niż cokolwiek na tym świecie.Najlepsza była świeża i rzadka.Tak,ubóstwiał ją.Nie jednokrotnie udawał się na wycieczki,które miały na celu upolowanie ofiary.To właśnie ona pozwalała mu zapomnieć o swoich problemach i ciężkiej pracy.

Dzisiaj miał jej nieco więcej,dlatego ucieszył się na samą myśl,że będzie mógł od niej odpocząć oprowadzając swoją narzeczoną po swoim królestwie.
Trochę się stresował.Już dawno nie miał kobiety przy swoim boku.Chyba od wieków.Nie pamiętał jak postępują w obecnych czasach mężczyźni wobec kobiet.A poza tym nie miał na to czasu.Musiał się z nią tylko ożenić i sprawa załatwiona-nie będzie żadnych problemów.Będzie mogła robić,co zechce.W końcu to dzięki niej jego królestwo stanie się potężniejsze.Łowcy nie będą już tu się pałętać.Będą się bały na samą myśl o potężnych,dwóch rodzonych wampirach.I Ictorn...będzie wkurzony.Nie będzie mógł jej wykorzystać dla swoich niecnych planów.Wszystko się ułoży.

-Idziemy?-zapytała wampirzyca wybudzając go z rozmyślań.Właśnie teraz sobie przypomniał,że stał przed nią jak słup.Ciekawe,co sobie pomyślała...
-Oczywiście-odparł neutralnym głosem i podał jej swoje ramię,które przyjęła.
Neutralny-taki był od zawsze.Od kiedy zrobił to,co musiał i czego bardzo żałował.Nie ujawniał już żadnych uczuć.Ukazywanie uczyć było dla słabych,a on taki nie był.Może kiedyś,ale nie teraz.
Uczucia-to coś,czego już nie znał.Nie potrafił nic oprócz złości,którą pierwszy raz użył na swojej służce.Nie wiedział nawet dlaczego i jak.Może to przez tą czerwonowłosą kobietę,którą trzymał pod ramię?Nie był tego pewny...
Jako pierwsze,co powinna zobaczyć wybrał sale muzyczną.Była nieużywana od dawna.Znajdowało się w niej pełno instrumentów,ale tylko jeden przykuwał wzrok Króla-czarny,ogromny i wiekowy fortepian.Pamiętał jak kiedyś na nim grał jako mały chłopczyk.To jego ojciec go tego nauczył jak i również rozumienia nut.Potrafił po zagranej melodii opowiedzieć historię,o której opowiadała.Kiedyś kochał muzykę.
Zamyślony obserwował jak dziewczyna podchodzi do tego instrumentu i zafascynowana kładzie na nim drobne,jasne dłonie.Jej postać jest oświetlana przez wpadające promienie słońca,które dostawały się do tego pomieszczenia przez wielkie okna.
Chciał jej zabronić używania tego instrumentu,ale zrezygnował.Nie była jego więźniem i chciał,aby to wiedziała.Po kilku sekundach usłyszał dziwne dźwięki,które zmieniały się z ciężkich na piszczące.To raniło jego uszy.
-Działa-stwierdziła zadowolona odrywając od fortepianu i podchodząc do skrzypiec wykonanych z najdroższego materiału.
-Może lepiej ich nie sprawdzał-zaproponował podchodząc do przedmiotu i łapiąc go,w wyniku czego dotknął dłoni Marry,która natychmiast oderwała dłonie przez co instrument upadł i się uszkodził.
Dziewczyna spojrzała na niego przerażona.
-Ja...-zaczęła z drżeniem w głosie-Ja...naprawdę przepraszam.Nie chciałam-mówiła jąkając się.
Czarnowłosy spojrzał się na nią spokojnie.
-Nic się nie stało-powiedział,tak jak zwykle-Kupi się nowy-powiadomił i spojrzał na nią wyczekująco.
-Idziesz?-zapytał kierując się w stronę wyjścia.
-Tak-odparła i poszła w ślad za nim.
Tym razem poszli do dalszej części zamku.
-Nie będę ci pokazywał miejsc,które są blisko.Możesz zawsze sama je obaczyć,ale w większości są to takie pomieszczenia jak kuchnia-poinformował ją-Zobaczysz tylko te najciekawsze i takie,do których możesz wchodzić-na chwilę przerwał,po czym dodał-Tu jest mój gabinet,jakbyś czegoś potrzebowała-wskazał duże,ciemne drzwi.
Wampirzyca tylko rzuciła na nie wzrokiem i podążała dalej za Królem.
-Tutaj znajduje się sala tronowa,w której będziesz najpierw brała ślub,a potem zostaniesz koronowana-gdy wypowiedział te zdanie zauważył jak się rumieni.
„Taka ludzka",pomyślał.
-Gdy nie mnie nie będzie lub,gdy nie będę miał czasu,to właśnie tutaj zasiądziesz i będziesz przyjmowała gości-wskazał jej złoty tron po lewej stronie.Miał w niektórych miejscach powplatane czerwone kamienie,które miały kształt róż.Jego natomiast był tej samej wielkości,tylko różnił się czarnymi szmaragdami i czarnym materiałem na siedzeniu.Trony wtapiały się w architektórę tego miejsca,które również było prawdziwym złotem,dookoła były trybuny ze srebrnymi siedzeniami.Tylko na dole,kilkaset metrów od nich były one koloru brązowego.
-Czemu te siedzenia różnią się od siebie kolorem?-zapytała.
-Każdy kolor oznacza stopień,na którym znajdują się goście.Złoty należy tylko do monarchy i jego partnerki,srebrny dla szlachty,a brązowy dla gości lub świadków-zależy jakie mamy wtedy zebranie.-wyjaśnił i skierował się do drzwi stojących za tronami.
Weszła za nim i od razu westchnęła z wrażenia.Sala była w najróżniejszych odcieniach czerwieni,które były cudowne.Gdzieniegdzie ze ścian zwisały żywe,czerwone i białe róże.Podłoga była w kolorze kremowym.Tu również znajdowały się dwa trony,tylko w kolorze białego złota.
-To sala balowa-oznajmił-Tutaj wydaje się bale,które będą wkrótce twoim obowiązkiem.Podczas przyjęć Król i Królowa zajmują swoje miejsca,a goście witają się z nimi kolejno podchodząc do tronów ukłaniając się.Po lewej stronie,czyli zawsze tam gdzie jest twój tron poustawiane zostają stoły i krzesła,zależnie od tematu balu-zakończył.
-Myślę,że już najważniejsze miejsca pokazałem-zamyślił się na chwilę-Chcesz coś jeszcze zwiedzić?-zapytał zainteresowany.
-Y...Może ogród?-odpowiedziała zaskoczona-Nie obejrzałam go do końca.
-Dobrze-zgodził się –A,więc chodźmy-podał jej ramie i zaprowadził do wyjścia.
Czuł jej zadowolenie,gdy ujrzała ogród.Widział błysk w jej oczach.Zachwycona oderwała się od niego i podbiegła do krzewu różanego.
-Rosną tu od ponad pięciuset lat-odparł siadając na ławce-Mój ojciec je tu posadził.
Krwisto-włosa odwróciła się do niego z uśmiechem.
-Są takie piękne-zauważyła-Pewnie posadziła je na znak miłości-domyśliła się.
-Tak-potwierdził-Mają przypominać urodę mojej matki.
-A,więc musi być piękną i wspaniałą kobietą-zauważyła patrząc się w jego oczy,chcąc uzyskać potwierdzenie swoich słów.
-Tak,ale także ona jak i te kwiaty potrafi zranić-powiedział-Cały ten obszar jest ogromny i chroniony przez zmiennokształtnych-zmienił temat-Nikt nie ma prawa tu wejść lub stąd wyjść bez mojej zgody-oznajmił.
-Wzdłuż dróg rosną żywopłoty,które uzupełniają piękno tego dworu-wtrącił staruszek,który pojawił się znikąd-Witam was Królu i Królowo-powitał ich kiwając głową.
-Witaj,George-odpowiedział Król.
-Dzień dobry!-uśmiechnęła się serdecznie wampirzyca,na co starzec również się do niej uśmiechnął.
-Panie,Kenan kazał mi Pana znaleźć i przekazać,że chodzi o sprawę sprzed dwóch dni-wyjaśnił George i przypatrywał się parze.
-Dziękuję,George.Możesz odejść-odpowiedział i zwrócił się do Marry,mówiąc:
-Niestety muszę już iść-powiadomił-Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko-dodał i spojrzał na nią wyczekująco.
-Oczywiście,że nie-odparła.
-A,więc odprowadzę cię i pójdę do brata-stwierdził i złapał Marry za rękę,prowadząc ją do zamku.Gdy odprowadził ją pod drzwi jej pokoju kulturalnie się z nią pożegnał i odszedł.  

poniedziałek, 28 marca 2016

I can't say:I love you- wersja angielska i polska


Po głębszym i dłuższym zastanowieniu zdecydowałam,że w ramach rekompensaty (długo musicie czekać  na rozdziały :() będę dodawać w międzyczasie piosenki,wiersze czy coś podobnego :D
Mam nadzieję,że pomysł wam się spodoba,a teraz...trzymajcie piosenkę mojego autorstwa (tylko bez hejtów).Chyba fajnie mi wyszła,zwłaszcza,że jest tu męski narrator.

Specjalne podziękowania dla  za wersję angielską :D
Jeszcze raz Ci dziękuję.


Nie potrafię ci powiedzieć:'Kocham Cię'-Jane Wolf

Próbując wczuć się w Ciebie,             Try to feel you
w twoją sytuację,                                   in your situation
w twoje problemy,                                 in your troubles
zapominam zrobić coś dla siebie.       I forget to do something for me                

I,chociaż wiem,jak mnie kochasz,      I know, how you love me
mocno,                                                      hard
dostatecznie,                                           enough
dogłębnie,                                                exhaustively
Nie potrafię ci powiedzieć:                   I can’t say:
'Kocham Cię'                                           " I love you"

Zostać wykorzystanym,                        I’ve been exploitation
wypranym z pieniędzy,                         I’ve been
pozostawionym w nędzy,                     stay in beggary
Czuć się sponiewieranym.                    I feel manhandle

I,chociaż wiem,jak mnie kochasz,       I know, how you love me
mocno,                                                       hard
dostatecznie,                                            enough
dogłębnie,                                                exhaustively
Nie potrafię ci powiedzieć:                    I can’t say:
'Kocham Cię'                                           „I love you”

To trudne,                                                It’s hard
przez to,co mi zrobiłaś,                        through you do for me
za to,co mi zabrałaś;                             for what tou take from me
To jest paskudne.                                   It’s so terribly

Nie potrafię ci powiedzieć:                  And I can’t say:
'Kocham Cię'                                           "I love you"

Nie.                                                              No
Nie potrafię ci powiedzieć:                   I can’t say:
'Kocham Cię'                                           "I love you"


Nie!Nie!Nie!                                               No!No!No!





wtorek, 22 marca 2016

Rozdział 17




W nocy nic nie spała,co nie jest dziwne u wampirów,bo one nie muszą spać.Jednak to było dziwne dla Marry.Ona była przyzwyczajona do tego,aby spać w dzień albo w nocy.Zazwyczaj robiła to po to,aby nie tracić niepotrzebnie energii.
Ale tu raczej nie była jej potrzebna.Tu nie musiała pracować dla Rady.Nie musiała szukać Łowców i składać raportów.Co było dla niej dziwnym uczuciem.Dzień bez pracy,bez jakichkolwiek zajęć jest dniem straconym,a z czasem staje się nudny i wykańczający psychicznie.
Jej jedynym zajęciem,jakie wykonała w ciągu czterech dni było pójście na spacer.Nie był to jakiś długi spacer,bo był naprawdę krótki.Zdążyła tylko obejrzeć róże i porozmawiać z miłym staruszkiem,który ujawnił jej,że jest więcej służących.

*Tup*Tup*Tup*

Jej rozmyślania zostały przerwane przez głośny stuk czyiś butów.Zaciekawiona zaczęła nasłuchiwać.Tak,to muszą być dźwięki oddawane przez kobiece buty.
Nagle odgłosy ucichły,dochodząc pod drzwi Marry.

*Puk*Puk*Puk*

Usłyszała pukanie do drzwi.To zjawisko,nie mówiąc już o tej porze było dziwne.Bo,kto by ją chciał odwiedzić?
-Panienko!-usłyszała damski głos wydobywający się zza drzwi-Proszę otworzyć-poprosiła nieznajoma kobieta.
Marry bardzo ostrożnie podeszła do drzwi,uprzednio narzucając na siebie szlafrok i zaczęła je powoli uchylać.
-Tak?-zapytała niepewnie czerwonowłosa.
-Zostałam tu przysłana przez Króla-zaczęła wyjaśniać nieznajoma-Przyniosłam lekki posiłek i przyszłam pomóc Panience się przygotowywać-skończyła.
-Przygotowywać?-powtórzyła zdziwiona wampirzyca-Do czego?-dodała.Służka spojrzała się na dziewczynę.Wydawała się jeszcze piękniejsza,niż opowiadał jej ogrodnik.Ponoć była też bardzo miła.
-Do uczty,Pani-odpowiedziała.
Marry nie wiedziała,czy ma się śmiać,czy płakać.Jak on mógł jej zaproponować,coś takiego.Myślała,że wiedział,jak bardzo nie darzy go sympatią.
-Jak masz na imię?-spytała krwistowłosa i spojrzała się wyczekująco na dziewczynę.
Była to wyjątkowa młoda osoba.Wiedziała,że jest ona nastolatką,bo potwierdzał jej te przypuszczenia trądzik młodzieżowy.Głowę miała w kształcie trójkąta.Włosy ciemne i związane w kucyka.Jej oczy były koloru spadających z drzew,ciemnych liści na jesień.Usta wąskie i różowe.Ubrana została w niebieską sukienkę do kolan,biały fartuszek przewiązany w pasie i niebieskie pantofelki.Ten strój z pewnością przykuwał uwagę.
-Elice-odparła ciemnowłosa.
-A,więc...Elice-zaczęła Marry-Czy mogłabyś przestać mówić do mnie „Pani,Panienko"?Wolałabym,abyś zwracała się do mnie po imieniu i,jeśli byś mogła,to przekaż Królowi,że nie jestem zainteresowana jego propozycją-odparła i wróciła do łóżka,gdzie usiadła.
-Dobrze P-Pa..-nie dokończyła,bo wtrąciła się jej wampirzyca,mówiąc:
-Marry.
-Tak,miło mi cię poznać Marry-powiedziała z uśmiechem nastolatka-Oczywiście spełnię twój rozkaz.
-Dziękuję-podziękowała Marry.
Służka wyszła,zanim wampirzyca mogłaby coś dodać.
Po kilku minutach usłyszała krzyki na dole.Męskie krzyki i cichy płacz.Pierwsze,co pomyślała,to to,że jej narzeczony nakrzyczał na służkę za to,że coś zrobiła nie tak.Wkurzona na zachowanie Króla,zeszła na dół.
-Powiedz,że to rozkaz!-krzyknął wkurzony Król.
-Ale ,Panie,tak nie powinno się obchodzić z damami-zaprotestowała tamta,za co Król posłał jej mordercze spojrzenie i powiedział:
-Nie masz prawa mnie pouczać!
Zaskoczona zachowanie Marry weszła do pomieszczenia i korzystając z sytuacji,krzyknęła:
-A ty nie masz prawa się na nią drzeć!-rzuciła wściekła,na co obie osoby spojrzały się na nią zaskoczone.
-Masz rację-odparł wampir,nieco się uspakajając-Przyszłaś tu,więc to było bezsensowne-stwierdził,po czym dodał:
-Zatem..cieszę się,że raczyłaś mnie zaszczycić swoją obecnością-wypowiedział,a w jego głosie można było wyczuć kpinę.Podszedł do swojej narzeczonej i odsunął jej krzesło,znajdujące się naprzeciwko jego.
-Siadaj-nakazał,a gdy wykonała jego polecenie,przysunął ją do stołu.Na stole znajdowały się dwa kieliszki zapełnione krwią i talerze z potrawą,zwaną spaghetti.To była jej ulubiona potrawa,ale skąd on to wiedział?Może to czysty przypadek?
-Dziękuję-odparła niepewnie,nie wiedząc,jak się zachować.
Posiłek zjedli w ciszy,uważnie przypatrując się drugiej osobie.Tą ciszę,w końcu zdecydował się przerwać Król,mówiąc:
-Ta kolacja jest w ramach przeprosin-powiedział,po czym pośpieszył z wyjaśnieniami-Chciałbym cię przeprosić za to,że cie zaniedbałem,ale to z powodu mojego wyjazdu.Teraz,jak widzisz już wróciłem i mogę cię oprowadzić-Dziewczyna spojrzała się na niego zaskoczona i zdziwiona.
-Mam rozumieć,że już nie będzie kolacji?-spytała zaciekawiona.
-Nie-powiedział szybko-Oczywiście,że będą.Przecież nie chcę cię zagłodzić-odparł lekko się uśmiechając.
-Aha-tak podsumowała jego wypowiedź.
-Zatem przyjdę po ciebie o 12 i oprowadzę-oznajmił-Rozumiem,że nie masz nic przeciwko,więc wrócę do swojej pracy-dodał i nie czekając na jej odpowiedź wyszedł.
Została sama.


_____________________________________________________________
Komentujesz+Gwiazdkujesz=Doceniasz