Dni mijały,a królestwo otoczył mrok. Lekko zauważalny z zewnątrz,a
najbardziej rażący wewnątrz. Król mimo mijających dni nie dawał znaku
życia,co również przyczyniało się do rozpaczy wielu poddanych,a przede
wszystkim Królowej. I tak, jak każdemu z królestw,gdzie nie było
władcy,zagrażał mu upadek.
Królowa coraz więcej czasu spędzała nad rozmyślaniem,w jaki sposób
mogłaby doprowadzić królestwo do wygranej z wrogiem,a także jak
przywrócić mu dawny byt.
Codziennie odwiedzała swojego ukochanego łudząc się,że kiedyś się
zbudzi. Szeptała mu słowa,których kiedyś bała się wymówić,składała
obietnice,a także płakała z powodu swojej bezsilności.
I tak uwierzyła,że z nienawiści może zrodzić się miłość.
I choć on od początku,kiedy tylko się narodziła pokochał ją,to bał się ponownego zranienia. Nie chciał ponownie tego przeżywać.
Nie chciał zostać zraniony,znów stracić kawałek serca,które mimo że
było martwe i twarde,nie pozostawało obojętne i tylko dla niej chciało
zabić,choć jeden,jedyny raz.
~~~°~~~
-Pierwsza linia w gotowości-odparł Joe,który znalazł się w niezwykłym
tempie koło Marry-Naprawdę chcesz to zrobić?-zapytał upewniając się.
Sam nie wierzył w to,co mu niedawno oznajmiła. I mimo tego,że bał się
jak cholera,mimo tego,że była jego przyjaciółką,jedną z nielicznych
osób,które polubił-wiedział,że jest jej to winien.
-Wiesz,że to jedyne wyjście-zauważyła wampirzyca. Jej twarz nie
wyrażała żadnych emocji. Już pogodziła się z tym,że może zginąć.Ale
świadomość,że może dzięki temu uratować Doriana i królestwo dodawała jej
siły.
-Nie wiem,czy zdołasz to ujarzmić-powiedział zmartwiony. W głębi
duszy miał nadzieję,że jej się uda,że ujarzmi swoją krwiożerczą część
siebie i przeżyje,a on znów powróci do swojej pracy i do wkurzania jej.
-Dlatego mam do ciebie prośbę-oznajmiła dziewczyna-Jeśli nie będę
mogła się opanować,to zabij ją-nakazała. Dobrze wiedziała jakie mogą być
tego konsekwencje,a także zdawała sobie sprawę z tego,że już mu o tym
coś napomsknęła.
-Dobrze wiesz,że nie będę w stanie tego zrobić.Jesteś przecież moją
przyjaciółką-zauważył. Próbował się od tego bronić,ale wiedział,że to
nieuniknione. Wiedział,że dzięki temu będą mieli szanse na zwycięstwo.
-Nie będę wtedy sobą.To będzie Bloody Marry,nie ja-przekonywała.
-Już są- przybiegł jeden z podwładnych jej wampirów.
Czerwonowłosa spojrzała się na niego i już wiedziała,co musi zrobić.
-Maxwell jest wśród nich-wyszeptał zszokowany Joe - Spróbuj go oszczędzić.
Szokujące,pomyślała.Niby
znała go od dawna,a wydawało się jakby wcale.Czemu nie powiedział jej
tego? Czy nie zasłużyła na prawdę? Teraz wiedziała czemu tak bardzo
chciał z nią uciec.
-Spróbuje.
~~~°~~~
-Atak!
I jak na rozkaz oby dwie strony ruszyły do ataku. Czas mijał nie
ubłaganie,a żadna ze stron nie chciała się poddać. Marry wiedziała,że za
niedługo powinna to zrobić,ale za nim to uczyni chciała coś zrobić. Coś
co nie dawało jej spokoju.
Zgrabnie przebijając się przez walczących ze sobą wampirów i
Łowców,skradła się do jednego z nich.Rzuciła go na drzewo,a następnie
zagrodziła drogę ucieczki.
-Dlaczego ?-zapytała z twarzą przepełnioną bólem. Sama nie była pewna,czemu jej to zrobił,dlaczego się sprzeciwił i ją zdradził.
-Myślisz,że chciałem tu stać i walczyć z wami? Z moimi przyjaciółmi i z tobą ? -spytał zbolałym głosem.
-Więc czemu to zrobiłeś?-zadała kolejne pytanie.
-Nie miałem wyboru-wyjaśnił- Gdy dowiedziałem się,że mòj ojciec
żyje,postanowiłem go odszukać i poznać. Nawet nie wiesz jak tego
pragnąłem. Od zawsze było to moim marzeniem. Poznać ojca. I gdy wreszcie
się tak stało,pojawiła się przeszkoda. Mój ojciec nienawidzi wampirów,a
co gorsza chce z nimi walczyć. Wszczyna więc z nimi wojnę, z moją
ukochaną,a ja jak jakiś bohater tragiczny nie wiem po czyjej stronie
stać,bo cokolwiek wybiorę,będzie to tragiczne zakończenie dla mnie.
-Uciekaj-powiedziała,a jej oczy stały się bardziej krwiste-Wiedziałam,że jesteś synem Łowcy,ale...-przerwał jej mówiąc:
- Ictorna,dokładnie.
-Nie zapanuje nad sobą-szepnęła- Jeśli nie uciekniesz,zabiję cię.
Spojrzała
na niego,a w jej oczach widoczne były krwiste łzy.Powolnie spływały
wzdłuż jej policzka.Mężczyzna kciukiem starł je i uśmiechnął się do niej
przepraszająco.
-Wybacz mi,ale kim byłbym gdybym uciekł z pola walki?
-Tu nie chodzi o honor,idioto-szepnęła tak aby ją usłyszał-tylko o życie.Wyświadcz mi tą przysługę i odejdź-poprosiła.
Nagle poczuła jak ktoś ją odpycha i w ciągu jednej chwili wpadła w wir walki.
Wszędzie
ktoś z kimś toczył walkę,a to przegrywał,a to wygrywał. I mogłaby być
szczęśliwa,gdyby nie fakt,że to ona i jej wampiry przegrywały.Było tylko
jedyne wyjście.Musiała to zrobić,choć tak bardzo się bała.Zrezygnowana
zamknęła oczy i wezwała ją.
-A więc...znowu
powróciłam-uśmiechnęła się krwistowłosa,a na jej twarzy zagościł tak
długotrwały i ogromy uśmiech,że z pewnością wzbudzał postrach wśród
zgromadzonych.
-Pora sprzątnąć śmieci!-krzyknęła i
rzuciła się na najbliższego łowcę.Wgryzła się w jego tętnicę i,gdy tylko
wyssała całą życiodajną ciecz,odrzuciła jego sztywne
ciało.Tak,uwielbiała to i z pewnością nie przestanie,dopóki nie wybije
każdego Łowcy.
Tą walkę można byłoby opisać jak widok zza
mgły.Z pierwszej linii atakowały wampiry,nie dając się zabić,choć
zostało ich o połowę mniej,a z drugiej wilki rzucały się na
wroga.Mimo,że nie były istotami nieśmiertelnymi to świetnie sobie
radziły.Może to dlatego,że przewodziła im Aghata?
Bloody
Marry zbliżała się do Króla Łowców.Chciała jak najszybciej to zakończyć i
co było zadziwiające-miała więcej opanowania nad swoją drugą stroną.
-No
proszę-odezwał się Ictorn zauważając dziewczynę-Taki zaszczyt mi
przypadł.Zabić partnerkę swojego brata-uśmiechnął się pewnie.
-Brata?-zapytała zaskoczona.On...on znowu coś przed nią ukrywał.
-Nie
powiedział ci?-zdziwił się-Ach,to chyba jasne.Nie przepada za mną odkąd
podałem truciznę naszemu ojcu i musiał go zabić-zaśmiał się
przerażająco.
-Czemu to zrobiłeś?-zablokowała jego cios.
-Czy
to nie jasne?Żeby stać się Łowcą trzeba zabić istotę nadnaturalną i tak
wyszło,że gdybym zbił ojca,to nie tylko przejąłbym władzę nad
wampirami,ale też nad Łowcami.Czyż to nie piękna wizja?
-Ale czemu zabiłeś własnego ojca?-tym razem ona zadała mu cios i choć nie było łatwo go zaatakować,to właśnie się jej udało.
-Nie
był nim.Moja matka puściła się z innym,ale jego też zabiłem-oznajmił-A
ten wampirzy głupiec wiedząc,co uczyniła matka wybaczył jej.Tylko
jej.Mnie postanowił ukarać i pozbawić prawa do tronu.Czyż to nie
sprawiedliwe-powiedział teatralnie udając,że ściera łzy.Następnie
zaatakował kobietę korzystając z jej nieuwagi i już miał zamiar ją
zabić,gdyby nie unik Marry.Wykorzystując jego brak skupienia-szybko
przybiegła do niego i pchnęła rękę prosto w jego serce.Taka właśnie
była.
Zabójcza,łaknąca krwi i śmierci.
To właśnie była Bloody Marry.
......................................................................
Jeszcze tylko epilog i koniec !
Nawet nie wiecie,jak bardzo się cieszę z tego powodu ;)
A więc...miłego czekania !