Marry Blood dorastała do piątego roku życia samotnie.Nie miała koleżanek,a tym bardziej kolegów.Jednak to jej nie przeszkadzało.Miała bowiem wspaniałych rodziców,o których każdy mógł pomarzyć.
Jej matka pracowała w domu,a ojciec był przyjacielem i prawą ręką Króla.W skutek tego dziewczynka przez większość czasu go nie widziała.Chwile z nim spędzone były dla niej najważniejsze i korzystała z nich jak tylko mogła.Od niego dowiedziała się,że pochodzą ze starego i potężnego gatunku nieumarłych.
-Kiedyś było nas mało-zaczął swoje opowiadanie ciemnowłosy,trzydziestoletni mężczyzna-Na początku był człowiek,który chciał uratować swoją rodzinę przed chorobą zwaną Cholerą.A ponieważ w owych czasach była to choroba niezwykle śmiertelna znalazł sposób,aby ich wyleczyć.Postanowił zawrzeć pakt z Diabłem.Miał on uzdrowić jego rodzinę w zamian za duszę mężczyzny.
Po pewnym czasie człowiek wrócił do domu,by się upewnić,czy potwór dotrzymał obietnicy.Żona i córki wyzdrowiały.Mężczyzna był bardzo szczęśliwy z tego powodu,przecież były one dla niego wszystkim-szczęściem,nadzieją i życiem.
Z upływem czasu rodzina zapomniała o wyczynie głowy rodziny.Czerpali z miłości i radości,którą przyniósł ze sobą .Zapomnieli ,o tym co niosło to za sobą,aż do czasu,gdy pojawił się Demon.Odebrał mu duszę-W ten sposób powstał pierwszy wampir.
Jako krwiożercza istota wrócił do domu.Poczuł głód,ale ni taki zwykły,nie ludzki.Żądzę krwi.Nie umiał się powstrzymać.Nie mógł.Wyssał krew wraz z życiem swojej rodziny.
Po tym czynie stał się tym,czym Demon go stworzył-krwiożerczą,bezduszną bestią.Pogrążony w żalu i rozpaczy zabijał każdego,kogo napotkał na swej drodze.Z czasem to uczucie minęło,a w jego miejscu pojawiło się nowe.Samotność mu doskwierała,dlatego też stworzył podobnych sobie.
Gatunek ludzki był na wyginięciu.Krwiożercze istoty opanowały świat.Megram-bo tak nazywał się pierwszy nieumarły-zmuszony wyginięciem pożywienia(ludzi) zmniejszył swoją populację.
Z czasem ludzie nauczyli się chronić przed nami.Tak powstały kołki i inne bronie.Demon widząc skutki swojego czynu -stworzył łowców.Naszych odwiecznych wrogów.Każdy z nich wyróżniał się z pośród ludzi nadludzką siłą i szybkością.Lecz nie dorównywali wampirom.Mimo to wielu z nas
zginęło.
Mężczyzna przerwał opowiadanie,po czym spojrzał w niebieskie tęczówki swojego dziecka.
-I co było dalej,tatusiu?-spytała dziewczynka leżąca na łóżku.
Jej ciemnowłosy ojciec nie spuszczał z niej wzroku,dopóki nie uśmiechnął się i nagle odwrócił w stronę drzwi.
Stała tam niebieskooka piękność.Nieco blada,wyglądem przypominała arystokratkę.Nic bardziej mylnego-wywodziła się ze szlacheckiej rodziny,tak jak jej mąż.Kobieta oparła się o drzwi i uważnie obserwowała swoją rodzinę.
-Myślę,że to nie jest odpowiednia historia dla małego dziecka-stwierdziła.
Jeden blady kosmyk wydostał się z mocno upiętej fryzury.Blondynka uwielbiała jasne kolory,które kontrastowały z jej kolorem skóry.Dzisiaj ubrała się w białą,elegancką sukienkę przed kolano i czarne szpilki.Jej ciało zdobiły rozmaite biżuterię-złote bransoletki,naszyjniki,pierścionki.
-Powinna znać historię naszego pochodzenia-odparł mąż kobiety.
Miał taki mroczny wygląd-ciemno-brązowe włosy,bladą twarz,szaro-niebieskie oczy- i skłonność do ubierania się w kolory,które jeszcze bardziej to podkreślały.Przykładem jest jego dzisiejszy strój:ciemny garnitur i biała koszula.
-Mamusiu,musicie iść?-zapytała się ich czerwonowłosa córka.
Widoczne było to,że niebieskie oczy odziedziczyła po matce,tak jak urodę arystokratki.Mama czerwonowłosej podeszła do niej,pocałowała w czoło i owinęła różową kołdrą.
-Jeżeli będziesz czegokolwiek potrzebować,to niania jest na dole-poinformował ją ojciec.
-Dobranoc!-krzyknęli równocześnie rodzice i wyszli.
Na zewnątrz zaczęło już świtać.Mara rozmyślała nad historią ,którą opowiedział jej ojciec.Z tego,co dowiedziała się od niani-Pani Baker,wydarzenie to miało miejsce w średniowieczu,ale czy na pewno?
Co się stało z pierwszym nieumarłym?I czemu mama z tatą pojechali do Króla?Czego od nich chciał?
Dziewczynka zmęczona rozmyślaniem zasnęła...
************
Rodzice Marry-John i Amelie Blood'owie jechali na ważne spotkanie.Tak naprawdę dostali wezwanie od Króla.Ponoć sprawa była bardzo pilna.
Jechali szybko ciemnym autem.Oba wampiry zastanawiały się co Król wampirów może od nich chcieć.Myśli odchodziły i powracały niczym bumerang.
Zamek,w którym mieszkał Król nieumarłych był ogromny i dla wielu straszny.Nic więc dziwnego,że było dużo poszukiwaczy przygód.Oczywiście nie mogli zobaczyć wszystkiego-tylko to,co chciał Król.Turyści nie byli świadomi niebezpieczeństwa na jakie się zdecydowali zwiedzając ten zabytek.Wielu z nich nie wracało do domu,gdyż Król lubi napić się świeżej krwi.Aby uniknąć śledztwa ciała porzucano daleko z tond.
Państwo Blood wjeżdżali przez ogromną,ciemną bramę.Wychodząc z auta i kierując się prosto do zamku,nie zważali na ogromne wilki,które pełniły tu rolę ochroniarzy.
To był dobry pomysł,aby je zatrudnić.Hybrydy są wierne i nieprzekupne-pomyślał John.
Wnętrze zamku-tak jak zewnętrze-było mroczne.Znajdowało się tu wiele tajemnych wejść i komnat.Najskrytszą była sypialnia Króla.Ostrożność ta była konieczna,gdyż miał on wielu wrogów,na których czele stał-Ictorn-przywódca Łowców.
-Panie,wzywałeś-wymówił John będąc w sali kominkowej.W całym budynku panowały barwy zimne i ciemne,tak jak tu.Czasami przyozdobione były czarnymi spiralami.Na sufitach widniały pozostałości po dawnych wiekach-dzieła malarzy.
Król był czarnowłosym dwudziestoletnim wampirem.Miał inteligentne,srebrne oczy,którymi przeszywał wszystkich dookoła budząc podziw i strach.Posiadał też piękne wyraźne rysy twarzy,którym zawdzięczał "boską urodę".
-Tak-powiedział beznamiętnie czarnowłosy.
-Za pozwoleniem...Panie...Czy mogłabym wiedzieć po co nas wezwałeś?--odezwała się kobieta.
Król spojrzał na nich,uniósł lewą brew i zaproponował:
-Istotnie...krwi?
Zawołał kamerdynera,który po pewnym czasie przyniósł w szklanych kielichach krew.Następnie zarówno goście jak i gospodarz zasiedli przy długim stole.
-Interesuje mnie wasza córka-wypowiedział Król,unosząc kielich.
-Córka?!-krzyknęli w tym samym czasie małżonkowie.
Nagle zapadła cisza,gospodarz korzystając z niej napił się krwi.
-Co z nią nie tak?-przerwał ciszę brunet.
-Jest taka jak ja,więc może ubiegać się o tron-zawiadomił ich o swoich obawach szatyn.
-Z całym szacunkiem Panie,ale dopóki my żyjemy nic takiego się nie zdarzy,przecież ona jest kobietą!-powiedział John.
-A co?Kobiety są gorszę?-zwróciła się do niego wściekła żona.
-Kochanie...nie pomagasz-skarcił ją mąż.
-Dopóki wy żyjecie,nie macie ochrony,możecie zginąć w każdej chwili ..,a ja zostanę sam z tym problemem-przerwał im kłótnie gospodarz.
-Moje dziecko nie jest żadnym problemem!-spiął się blado-niebieskooki.
-John,nie psujmy naszej przyjaźni-upomniał go Król.
-Jesteśmy przyjaciółmi od wieków,razem walczyliśmy,wspieraliśmy się...
-Do czego zmierzasz John?-zapytał Król.
-Powinniśmy wymyślić jakieś racjonalne rozwiązanie-stwierdził mężczyzna.
-Też tak sądzę-potaknęła kobieta.
_________________________________________________________________________
Oto i jest prolog! Jak wam się podoba?
Nie źle się nad nim napracowałam.Liczę na wasze komentarze!
I do zobaczenia,a raczej do przeczytania...heheh xD
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=DOCENIASZ
Nareszcie ;)
OdpowiedzUsuńJuż kocham Króla <3
Ciekawi mnie dlaczego Marry ma czerwone włosy, a jej rodzice zupełnie inne kolory...
Czekam na next i weny ;)
Dzięki za komentarz :)
UsuńA z tymi włosami to będzie niezwykła historia xD
Uuuu... Coś się tu szykuje, coś bardzo mrocznego. Już to lubię ;) Tak w ogóle, to ładne imię wybrałaś dla głównej bohaterki ^^ weny, kochana ;*
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńLubię takie tematy :)
OdpowiedzUsuńA prolog bardzo mnie zaciekawił :D
Nie czytałam poprzedniego opowiadania, ale to nadrobię, obiecuję. Jeszcze nie wiem kiedy, ale zrobię to ;)
Weny :*
Izzy ^.-
Cieszę się :)
UsuńI dziękuję za komentarz!
Zapowiada się ciekawie :D weny!
OdpowiedzUsuń