piątek, 16 czerwca 2017

Propozycja #3

Wątki poboczne "Bloody Marry"




__________________________________________________________________________

Macie czas z wyborem do poniedziałku ;)
Gdy wybierzecie-pierwszy rozdział danej powieści pojawi się w poniedziałek 19.06 lub wtorek 20.06.
Do zobaczenia!

Propozycja #2

Życie wilkołaka wcale nie jest takie łatwe,jak przypuszczacie.Weźmy przykład mnie;niby jestem na dość wysokim szczeblu  hierarchii,ale co mi po tym,skoro poświęciłam tak wiele.Aby wam bardziej przybliżyć pojęcie "wilkołak"podam kilka przykładów.
-Wilkołaki w gruncie rzeczy są w 80%wilkami.Pozostałe 20% stanowi człowiecza natura.
-Samce są bardzo zaborcze i właściwie nie odstępują swoich samic na krok.
-Alfy rzadko spotykają swoje bratnie duszę,przez co łączą się z innymi Alfami lub Betami.
-Obowiązki przywódcy stada wcale nie są łatwe.Muszą nie tylko podejmować decyzję o dobrze watahy,ale także brać jej ból na siebie.Alfa nie może okazywać słabości stadu,ponieważ to on jest dla nich oparciem.W przypadku walk stad,gdy umiera stado-umiera Alfa.
-Siła stada zależy od liczebności.
-Stadem musi przewodzić para Alf.
I niestety ta rola przypadła mnie-odtrąconej przez ojca- Alfie.


_________________________________________________________________________________


Prolog

Dzisiaj wypadają moje 18 urodziny.
Co to oznacza?
Każdy wilkołak,który osiąga pełnoletność obejmuje swoją rolę w stadzie.
Czemu tak późno?
Do osiemnastego roku życia szczenięta uczą się znaczenia hierarchii w stadzie jak i umiejętności polowania.To właśnie w tym czasie odnajduję swoją rolę.
Wszystkie wilki żyjące w stadzie mają swoje zadania do spełnienia. Część z nich zajmuje się przewidywaniem niebezpieczeństwa za pomocą węchu(zwiadowcy). Inne pełnią rolę tropicieli. Kolejni członkowie watahy zabijają upolowane zdobycze. Zadaniem omeg jest opieka nad potomstwem najważniejszej pary. Wilcze stada mają także swoje „supernianie”, których rola polega na wymierzaniu stosownych kar. Zazwyczaj rolę tę pełni zastępca samca alfa. Kary wymierzane w wilczym systemie wychowawczym są symboliczne i polegają między innymi na wkładaniu łba w rozwarty szeroko pysk zastępcy lub  przywódcy stada.
Ja okazałam się być tropicielem,ale to nie jest teraz takie ważne,gdyż przejęłam po matce rolę przywódcy stada,a co za tym idzie muszę znaleźć najsilniejszego samca dla stada.
W końcu...jestem za nie teraz odpowiedzialna.

Fragment z opowieści.
-Nie mogę już!Nie wytrzymam dłużej! To tak cholernie boli!-nie mam innego wyboru-muszę ją przytrzymać. Przytuliłam mocniej do siebie dziewczynę i wbiłam swoje kły w tył jej szyi.Co poskutkowało.Dziewczyna natychmiast zamarła.Pewnie zastanawiała się,co się właśnie stało.Moje ugryzienie nie miało na celu tylko powstrzymania jej od ucieczki,ale też spowolnienie przemiany-tak,aby nadążała nad jej tempem.Aby załagodzić jej ból złapałam ją za rękę i pozwoliłam,aby jej ból wraz z moją krwią trafiał do mnie.Tym oto sposobem mogłam zabrać 50% jej bólu,ale nie było to darmowe.Odczuwałam go,a dodatkowo traciłam energię.


2 Fragment:

-Pogódź się z tym,że to ja jestem twoim przeznaczonym-warknął i popchnął mnie na ścianę.
-Po moim trupie!-zawarczałam i już chciałam go zaatakować,ale chłopak w porę złapał mnie za ręce i uniósł je nad moją głowę.
-To da się zrobić,wilczku-powiedział arogancko podnosząc kącik swych ust do góry.

_________________________________________________________________________________
Koniec!

niedziela, 4 czerwca 2017

Propozycja #1

No hej! Trochę ze spóźnieniem,ale wiecie-praktyka zawodowa xd A,więc...przychodzę do was z pierwszą propozycją! ;) Sama nie wiem,kiedy pojawi się druga(i czy w ogóle się pojawi),ale chyba dam wam znać czy coś.Możecie również sami coś zaproponować(kreatywność mi trochę spadła,a aspiracji brak).
_______________________________________________________________
1."Kontrakt z demonem".
Po zawarciu kontraktu demon ma obowiązek chronić swego pana,a także wykonywać każdy jego rozkaz. W zamian otrzymuje duszę swego kontrahenta,dzięki której pozyskuje większe moce.
Obowiązkiem każdego łowcy jest chronienie ludzi przed demonami oraz innymi mściwymi bytami. Za swój trud uzyskuje pozwolenie na wezwanie pomocnika. 
Jedynym haczykiem w tej możliwości jest to,że gatunek i siła pomocnika zależy od tego jaką silę wezwania posiada łowca.

Fragmenty z powieści:
"-Co cię tak ku*wa zdziwiło?- spojrzała na niego złowrogo,a jej czerwone oczy zaświeciły się na moment okazując zirytowanie.
-To,że cierpisz na brak piersi- odparł uśmiechając się zadziornie.
-Zaraz ty będziesz cierpiał na brak mózgu- syknęła wściekła,na co zawtórował jej własny ogień rozmieszczając się po całym ciele kobiety i jakby na potwierdzenie wypowiedzianych słów rozpaliła ogień na swojej dłoni i pchnęła nim w mężczyznę.
-Niby to początek naszej znajomości,a już zapowiada się gorąco-powiedział śmiejąc się z jej braku opanowania (...)"

"- (...),dlatego robiłem wszystko,aby mój syn miał najlepiej.Zabijałem dla niego,aby nie zniszczyć naszej przyszłości- powiedział mężczyzna,za którym leżał już pół martwy demoniczny stwór.
- Już ją spierdoliłeś- odparła czarnowłosa i (...)"


Uwaga! 
W opowiadaniu mogą występować wulgaryzmy i krwawe sceny.

Komedia\akcja\fantasy\romans

A tutaj coś a'la prolog:

00.Wspomnienia demona.
Rok 1722,Polska
Szłam jak co dzień rano na przechadzkę,która miała na celu zbadanie terenu.
Miałam na sobie długi,czarny płaszcz wykonany we Włoszech,więc nie wydawał się on podejrzany. Nie przyciągał też wzroku sarmatów,więc byłam bezpieczna. Nie żebym się bała sarmatów,tylko oni robią wokół siebie nie potrzebny chaos,który akurat w tej chwili nie był wskazany.
-Ammit- usłyszałam wołanie i odwróciłam się w stronę głosu.
Ujrzałam młodego panicza z kręconymi blond włosami i niebieskimi oczami. Na jego twarzy jak zawsze gościł uśmiech.
-Ammit- powtórzył moje imię- Wszędzie cię szukałem!-zawołał z wyrzutem- Gdzie się podziewałaś? Za trzy godziny będzie moje przyjęcie urodzinowe! Wszystko musi być idealne! Musisz mi pomóc wybrać dalie*!-krzyknął uradowany,po czym złapał mnie za rękę i ciągnął w stronę swojej posiadłości.
Nawet z taką mocą,jaką posiadałam nie potrafiłam przewidzieć tego,że to już ostatnie dni z życia mojego jakże młodego pana.
                                                                                   ~~~°°°~~~
Rok 1723,Polska
-Ammit- ledwo zdołał szepnąć moje prawdziwe imię. Mimo sytuacji w jakiej się znajdował wciąż można było ujrzeć na jego twarzy zarys uśmiechu. Tylko oczy zdradzały,co czuł. Miał powiększone źrenice,zapewne w wyniku szoku jakiego doznał.
Spoglądałam na niego smutno,ale tylko przez chwilę,gdyż znów przypomniało mi się kto go tak skrzywdził. Moje oczy jak na żądanie pokryły się czernią,a moja twarz przepełniona furią i rozpaczą zwróciła się w stronę człowieka,nie raczej potwora. Mężczyzna uśmiechnął się dumny z tego,czego dokonał. Na jego gest przekrzywiłam głowę i za pomocą jednej z posiadanych przeze mnie mocy nakazałam mu wziąć nóż,którym dźgnął mego pana i nakazałam mu dźgać się kilkakrotnie.
Niech za swe czyny odpokutuje ta marna karykatura człowieka.
-Am...mit-wyjęczał chłopiec,a ja teleportowałam się przy nim i złapałam za rękę-obiecaj mi,obiecaj mi jedno-powiedział ostatkiem sił,a z jego ust spłynęła krew.Na szczęście zdążyłam przeczytać w jego myślach,to czego ode mnie chciał.
-Obiecuje,paniczu-szepnęłam i zakryłam ręką jego pozbawione blasku oczy.
Właśnie tego dnia znienawidziłam ludzi,a mój ukochany anioł zniknął w morzu nicości.

piątek, 5 maja 2017

Epilog

Epilog znajdziecie pod tym linkiem:

https://www.wattpad.com/400396444-bloody-marry-epilog

gdyż,niestety,mam problemy z dodaniem
Edytowano 23.05.2017


 Dzisiaj wyjątkowo było bardzo słonecznie i gorąco. Temperatura z pewnością przekraczała dwadzieścia sześć stopni.Co nie zbyt dobrze wpływało na wampiry,bo jak powszechnie wiadomo nie przepadają one za słońcem.Jednak są pewne wyjątki...
 Czerwonowłosa wampirzyca wstała ze swojego posłania,uprzednio odłączając od siebie dziwne urządzenia.Rozejrzała się dookoła,aby przypomnieć sobie w jakim pomieszczeniu się znajduje.Wróciła wspomnieniami do poprzedniego dnia,a może leżała tu dłużej? Tak bardzo obawiała się tej wojny,jednak wszystko poszło dobrze,no pomijając fakt,że prawie umarła.Owszem zabiła przywódcę Łowców,ale gdy tylko to zrobiła zaatakowali ją jego podwładni. Byli bardzo brutalni,zrozpaczeni i wkurzeni.Bo kto by nie był po stracie przywódcy? Mimo wszystko wampirzyca ich rozumiała.Znała ten ból.Ból po stracie kogoś ważnego...      Właściwie gdyby nie Kenan,to z pewnością dzisiaj by nie istniała.Mężczyzna znacznie jej pomógł i bardzo szybko pozbył się wrogów.Ostatnie,co pamiętała,to to jak zaczęła tracić przytomność i w ostatniej chwili złapał ją Ken.                                                                                                                         Dotknęła dłonią miejsce,w którym powinna znajdować się rana,ale co ze zdziwieniem odkryła-nie było jej.To tak jakby się jej to przyśniło...
 Wyszła z pomieszczenia i wolnym krokiem ruszyła do ogrodu.Gdy tylko zdołała otworzyć drzwi i wyjść na zewnątrz-zawiał wiatr,przez co jej biała suknia poruszyła się.Dopiero teraz zwróciła na nią uwagę.Była długa i zwiewna.Mocno opinała się na jej tali,co podkreślało jej kobiece kształty. Westchnęła tylko na myśl,że ktoś ją musiał przebrać,gdy była nieprzytomna i poszła w swoje ulubione miejsce. Czerwone róże o tej porze roku wyglądały niesamowicie.Ich krwiste pędy rozkwitły i naprawdę prezentowały się wyśmienicie.Schyliła się lekko w stronę jednego z nich i powąchała go.Przypomniało jej się jak tu przyjechała.Właściwie wykonała te same ruchy i była tak samo zachwycona tymi kwiatami jak teraz. Trudno było jej uwierzyć,że minął już rok odkąd tu trafiła.
-Pięknie panienka dzisiaj wygląda!-usłyszała w oddali krzyk ogrodnika.Z uśmiechem odwróciła się w jego stronę  i radośnie pomachała.Staruszek jak zawsze pilnował,aby nikt nie zakłócił spokoju ogrodu.Chwilę później zauważyła Elis i jej siostrę,które wspólnie leciały pod postacią wróżek.Brakowało jej tylko jednej osoby do szczęścia...
-Masz na myśli mnie?-zapytał mężczyzna w swoim ciemnym garniturze.Podszedł do niej i przytulił.Ten mały gest wywołał szeroki uśmiech na jej twarzy-Musiałem czekać na ciebie całe dwa miesiące-oznajmił na co Marry zmarszczyła brwi.
-Jak to?-zdziwiła się.
-Twoja druga wersja nie chciała mi cię oddać i niestety musiałem trochę poczekać-zaśmiał się.Dziewczyna pierwszy raz widziała tak szczery uśmiech na jego twarzy.
-Tęskniłam za tobą-przyznała dziewczyna odwracając się w jego stronę i patrząc prosto w te hipnotyzujące oczy,które pokochała.Król złapał za pasmo jej krwistych włosów i wyszeptał:
-Podobno kolor włosów odzwierciedla charakter.Twoje są czerwone niczym krew ludzka i krwiste róże rosnące w moim ogrodzie.Jesteś odważna,wytrwała i potrafisz zranić.A najpiękniejsze w tobie jest to,że mimo moich czynów,ty wciąż mnie kochasz.
Marry spojrzała na niego zdezorientowana.Nie wiedziała czego powinna się spodziewać po tych słowach,mimo to...
-Kocham Cię-zapewniła.
-Wiem-westchnął i spojrzał się gdzieś w bok,aby następnie dodać-Jednak ja kochałem Cię od zawsze-oznajmił.
Dziewczyna rzuciła mu się w ramiona,a po jej policzku zaczęła lecieć jedna,czysta łza.Król objął ją mocno ramionami i szepnął:
-Dlatego daje ci wybór.Możesz spędzić ze mną całą wieczność albo wrócić do dawnego życia.Ta woja upewniła mnie w przekonaniu,że tu nie jest do końca bezpiecznie.Nie chce cię narażać.
-Nigdzie nie jest bezpiecznie.A przynajmniej tam,gdzie nie ma ciebie-wyznała-Dlatego zostanę z tobą na wieczność i codziennie będę cię kochać coraz mocniej.
Marry użyła swojej mocy telekinezy i uniosła się nad ziemią,aby go pocałować.
-Na wieczność-wyszeptali wspólnie.
                                                                                    ***
Od tamtego dnia nie opuszczali siebie choćby na chwilę,a ich podwładni bardzo ich szanowali. Wśród wampirów można było usłyszeć plotki na różne tematy,ale jedna z nich była dość głośna...
Bloody Marry i Mroczny Król spodziewali się potomka...
Potomka po dwudziestu latach oczekiwań.
Nareszcie się udało...

Co do reszty...będziecie zaskoczeni jak to usłyszycie.
Aghata wyszła za mąż za Joe'go.Sama nie mogła uwierzyć w to,że wampir pewnego dnia dał złapać się jej wilkołakom. Całe szczęście,że zdążyła go uratować.Po głośnym ochrzanie,który mu załatwiła chłopak jej przerwał i oświadczył się.Nie wiedziała czemu się zgodziła,może dlatego,że uwielbiała się z nim kłócić? Ich dokuczanie sobie nawzajem nadal przetrwało,a dodatkowo do ich kłótni dołączały słodkie trojaczki.
Maxwell wyjechał i właściwie nikt o nim później nie słyszał.Tylko czasem przesyłał listy do Marry z różnymi treściami.
Reszta z tej paczki poszła w różne strony.Zostali nauczycielami i prawnikami...

_______________________________________________________________________________
Koniec!
To dziwne się tak z wami żegnać.Nawet nie wiem na ile...
Może wrócę jeszcze w czerwcu,a przynajmniej powinnam.
28 maja powinniście otrzymać prologi do powieści,które będę chciała pisać i to WY je wybierzecie!

piątek, 14 kwietnia 2017

Rozdział 29

Dni mijały,a królestwo otoczył mrok. Lekko zauważalny z zewnątrz,a najbardziej rażący wewnątrz. Król mimo mijających dni nie dawał znaku życia,co również przyczyniało się do rozpaczy wielu poddanych,a przede wszystkim Królowej. I tak, jak każdemu z królestw,gdzie nie było władcy,zagrażał mu upadek.
Królowa coraz więcej czasu spędzała nad rozmyślaniem,w jaki sposób mogłaby doprowadzić królestwo do wygranej z wrogiem,a także jak przywrócić mu dawny byt.
Codziennie odwiedzała swojego ukochanego łudząc się,że kiedyś się zbudzi. Szeptała mu słowa,których kiedyś bała się wymówić,składała obietnice,a także płakała z powodu swojej bezsilności.
I tak uwierzyła,że z nienawiści może zrodzić się miłość.
I choć on od początku,kiedy tylko się narodziła pokochał ją,to bał się ponownego zranienia. Nie chciał ponownie tego przeżywać.
Nie chciał zostać zraniony,znów stracić kawałek serca,które mimo że było martwe i twarde,nie pozostawało obojętne i tylko dla niej chciało zabić,choć jeden,jedyny raz.

                      ~~~°~~~

-Pierwsza linia w gotowości-odparł Joe,który znalazł się w niezwykłym tempie koło Marry-Naprawdę chcesz to zrobić?-zapytał upewniając się. Sam nie wierzył w to,co mu niedawno oznajmiła. I mimo tego,że bał się jak cholera,mimo tego,że była jego przyjaciółką,jedną z nielicznych osób,które polubił-wiedział,że jest jej to winien.
-Wiesz,że to jedyne wyjście-zauważyła wampirzyca. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Już pogodziła się z tym,że może zginąć.Ale świadomość,że może dzięki temu uratować Doriana i królestwo dodawała jej siły.
-Nie wiem,czy zdołasz to ujarzmić-powiedział zmartwiony. W głębi duszy miał nadzieję,że jej się uda,że ujarzmi swoją krwiożerczą część siebie i przeżyje,a on znów powróci do swojej pracy i do wkurzania jej.
-Dlatego mam do ciebie prośbę-oznajmiła dziewczyna-Jeśli nie będę mogła się opanować,to zabij ją-nakazała. Dobrze wiedziała jakie mogą być tego konsekwencje,a także zdawała sobie sprawę z tego,że już mu o tym coś napomsknęła.
-Dobrze wiesz,że nie będę w stanie tego zrobić.Jesteś przecież moją przyjaciółką-zauważył. Próbował się od tego bronić,ale wiedział,że to nieuniknione. Wiedział,że dzięki temu będą mieli szanse na zwycięstwo.
-Nie będę wtedy sobą.To będzie Bloody Marry,nie ja-przekonywała.
-Już są- przybiegł jeden z podwładnych jej wampirów.
Czerwonowłosa spojrzała się na niego i już wiedziała,co musi zrobić.
-Maxwell jest wśród nich-wyszeptał zszokowany Joe - Spróbuj go oszczędzić.
Szokujące,pomyślała.Niby znała go od dawna,a wydawało się jakby wcale.Czemu nie powiedział jej tego? Czy nie zasłużyła na prawdę? Teraz wiedziała czemu tak bardzo chciał z nią uciec.
-Spróbuje.


                       ~~~°~~~

-Atak!
I jak na rozkaz oby dwie strony ruszyły do ataku. Czas mijał nie ubłaganie,a żadna ze stron nie chciała się poddać. Marry wiedziała,że za niedługo powinna to zrobić,ale za nim to uczyni chciała coś zrobić. Coś co nie dawało jej spokoju.
Zgrabnie przebijając się przez walczących ze sobą wampirów i Łowców,skradła się do jednego z nich.Rzuciła go na drzewo,a następnie zagrodziła drogę ucieczki.
-Dlaczego ?-zapytała z twarzą przepełnioną bólem. Sama nie była pewna,czemu jej to zrobił,dlaczego się sprzeciwił i ją zdradził.
-Myślisz,że chciałem tu stać i walczyć z wami? Z moimi przyjaciółmi i z tobą ? -spytał zbolałym głosem.
-Więc czemu to zrobiłeś?-zadała kolejne pytanie.
-Nie miałem wyboru-wyjaśnił- Gdy dowiedziałem się,że mòj ojciec żyje,postanowiłem go odszukać i poznać. Nawet nie wiesz jak tego pragnąłem. Od zawsze było to moim marzeniem. Poznać ojca. I gdy wreszcie się tak stało,pojawiła się przeszkoda. Mój ojciec nienawidzi wampirów,a co gorsza chce z nimi walczyć. Wszczyna więc z nimi wojnę, z moją ukochaną,a ja jak jakiś bohater tragiczny nie wiem po czyjej stronie stać,bo cokolwiek wybiorę,będzie to tragiczne zakończenie dla mnie.
-Uciekaj-powiedziała,a jej oczy stały się bardziej krwiste-Wiedziałam,że jesteś synem Łowcy,ale...-przerwał jej mówiąc:
- Ictorna,dokładnie.
-Nie zapanuje nad sobą-szepnęła- Jeśli nie uciekniesz,zabiję cię.
Spojrzała na niego,a w jej oczach widoczne były krwiste łzy.Powolnie spływały wzdłuż jej policzka.Mężczyzna kciukiem starł je i uśmiechnął się do niej przepraszająco.
-Wybacz mi,ale kim byłbym gdybym uciekł z pola walki?
-Tu nie chodzi o honor,idioto-szepnęła tak aby ją usłyszał-tylko o życie.Wyświadcz mi tą przysługę i odejdź-poprosiła.
Nagle poczuła jak ktoś ją odpycha i w ciągu jednej chwili wpadła w wir walki.
Wszędzie ktoś z kimś toczył walkę,a to przegrywał,a to wygrywał. I mogłaby być szczęśliwa,gdyby nie fakt,że to ona i jej wampiry przegrywały.Było tylko jedyne wyjście.Musiała to zrobić,choć tak bardzo się bała.Zrezygnowana zamknęła oczy i wezwała ją.
-A więc...znowu powróciłam-uśmiechnęła się krwistowłosa,a na jej twarzy zagościł tak długotrwały i ogromy uśmiech,że z pewnością wzbudzał postrach wśród zgromadzonych.
-Pora sprzątnąć śmieci!-krzyknęła i rzuciła się na najbliższego łowcę.Wgryzła się w jego tętnicę i,gdy tylko wyssała całą życiodajną ciecz,odrzuciła jego sztywne ciało.Tak,uwielbiała to i z pewnością nie przestanie,dopóki nie wybije każdego Łowcy.
Tą walkę można byłoby opisać jak widok zza mgły.Z pierwszej linii atakowały wampiry,nie dając się zabić,choć zostało ich o połowę mniej,a z drugiej wilki rzucały się na wroga.Mimo,że nie były istotami nieśmiertelnymi to świetnie sobie radziły.Może to dlatego,że przewodziła im Aghata?
Bloody Marry zbliżała się do Króla Łowców.Chciała jak najszybciej to zakończyć i co było zadziwiające-miała więcej opanowania nad swoją drugą stroną.
-No proszę-odezwał się Ictorn zauważając dziewczynę-Taki zaszczyt mi przypadł.Zabić partnerkę swojego brata-uśmiechnął się pewnie.
-Brata?-zapytała zaskoczona.On...on znowu coś przed nią ukrywał.
-Nie powiedział ci?-zdziwił się-Ach,to chyba jasne.Nie przepada za mną odkąd podałem truciznę naszemu ojcu i musiał go zabić-zaśmiał się przerażająco.
-Czemu to zrobiłeś?-zablokowała jego cios.
-Czy to nie jasne?Żeby stać się Łowcą trzeba zabić istotę nadnaturalną i tak wyszło,że gdybym zbił ojca,to nie tylko przejąłbym władzę nad wampirami,ale też nad Łowcami.Czyż to nie piękna wizja?
-Ale czemu zabiłeś własnego ojca?-tym razem ona zadała mu cios i choć nie było łatwo go zaatakować,to właśnie się jej udało.
-Nie był nim.Moja matka puściła się z innym,ale jego też zabiłem-oznajmił-A ten wampirzy głupiec wiedząc,co uczyniła matka wybaczył jej.Tylko jej.Mnie postanowił ukarać i pozbawić prawa do tronu.Czyż to nie sprawiedliwe-powiedział teatralnie udając,że ściera łzy.Następnie zaatakował kobietę korzystając z jej nieuwagi i już miał zamiar ją zabić,gdyby nie unik Marry.Wykorzystując jego brak skupienia-szybko przybiegła do niego i pchnęła rękę prosto w jego serce.Taka właśnie była.
Zabójcza,łaknąca krwi i śmierci.
To właśnie była Bloody Marry.
......................................................................
Jeszcze tylko epilog i koniec !
Nawet nie wiecie,jak bardzo się cieszę z tego powodu ;)
A więc...miłego czekania !

czwartek, 23 lutego 2017

Rozdział 28

Od kilku dni panowała w królestwie napięta atmosfera.Codziennie Marry dostawała listy,w których albo było napisane,że sprzymierzeńcy zgadzają się barć udział w wojnie albo,że nie,bo list nie był wezwaniem od Króla.Wampirzyca nie miała nawet czasu by zasiąść i spokojnie zjeść posiłek.Robiła wszystko pod wpływem napięcia i z wampirzą prędkością,gdyż jak każdy z zebranych obawiała się,że atak może nastąpić w każdej chwili.
Postanowiła podzielić się dzisiaj swoimi obawami z innymi wampirami,którzy byli doradcami Króla.

-Mogą zaatakować w każdej chwili-szepnęła czując jak coraz bardziej traci swoje siły.Jak tak dalej pójdzie,to nie będzie w stanie walczyć.Powinna wziąć się za siebie i napić choć kilka kropli krwi dla wzmocnienie i powrócenia siły.
-Dlatego proponuję,aby pierwszy ruch był wykonany przez nas-zaproponował jeden z wezwanych wampirów. Widać było,że należał do mniejszości wampirów,która miała kilka stuleci za sobą.Miał blond włosy,które zakrywał czarny,szlachecki kapelusz.Oczy koloru złota uważnie obserwowały każdy nagły ruch w pomieszczeniu.Ubrany był w czarny płaszcz,pod którym widać było żakiet z czarną kamizelką,do której dopasowane zostały czarne spodnie.

-Nie zgadzam się-wtrącił kolejny z zebranych-Mamy zbyt mało sprzymierzeńców. Do dokonania takiego ruchu potrzebujemy chociaż jeszcze jednego poparcia przez wampirzy lud lub,ewentualnie innej rasy-zakończył swoją wypowiedź brunet,który był ubrany jak sarmaci w siedemnastym wieku.
Na sobie miał ciemno-brązową dalie,do tego konfederatkę ozdobioną futrem z norek i jedwabny,złoty pas z frędzlami,który otaczał jego talię.Po prawej stronie była widoczna ozdobna szabla przypięta do boku za pomocą rapci.Pod spodem miał czerwone,luźno zwisające spodnie,które luźno zwisały nad cholewkami spodni.Na nogach miał baczmagi,czyli buty z cholewkami ściągniętymi ku tyłowi i z przodu, z lekko zadartymi czubkami. Dosyć wyróżniający się strój,stwierdziła w myślach Marry.

-Czekam jeszcze na odpowiedź od dwóch wampirzych narodów-powiadomiła ich Marry mając nadzieję,że to im pomoże nakreślić sytuacje,w której się znajdowali.

-Biorąc pod uwagę,że mogą się zgodzić jesteśmy na wygranej pozycji-zauważył kolejny z wampirów,chyba nazywał się Elijah i był jednym z pierwszych wampirów.Miał ciemne blond włosy,zielone oczy i chyba jako jedyny ubrany był normalnie.Bardziej odpowiednio na obecne czasy.

-Rozumiem więc,że atakujemy pierwsi?-zapytała Królowa. Nie wiedziała,co powinna zarządzić.Od takich spraw był Król,nie ona.Ale chciała pokazać,że też może sobie dać radę w tak poważnej sytuacji.Zwłaszcza,że jej poddani widzieli w niej nadzieję i liczyli na nią.

-To chyba najlepsza z wymienionych jak dotąd decyzji-odezwał się John. Marry pomyślała,że był tak samo przemęczony tą sytuacją jak ona.Ale prawda była taka,że mężczyzna martwił się o bezpieczeństwo swojej córki,która prawdę powiedziawszy była w największym niebezpieczeństwie. Viktor mógłby chcieć ją wykorzystać do objęcia tronu i przede wszystkim do wkurzenia Króla,który był w takim stanie,że nie wiedział czy kiedykolwiek się przebudzi.
Nagle wszyscy z zebranych w sali,zasiadający przy okrągłym stole,usłyszeli głośne odgłosy i dziwne dźwięki krzyków. Zaniepokojona Marry natychmiast wstała i już chciała iść zobaczyć,co się stało,ale jej drogę zaszedł John i jak gdyby nic powiedział:Otoczyć Królową i bronić za wszelką cenę. Powiedział to takim głosem,że sama wampirzyca się go wystraszyła.Jeszcze nigdy nie słyszała takiego tonu u swojego ojca.
-No siemka!-wpadła jak torpeda do pokoju Aghata i nagle jakby analizując sytuację jaką zastała spytała-A wy co? Nie lękajcie się,to tylko ja-zaśmiała się-I kilka innych watah-oznajmiła z dumą.
-Co?-zapytała zaskoczona Marry i wyszła z okręgu,który stworzyły wampiry,aby ją chronić.
-No,słyszałam,że potrzebujecie poparcia i ludzi do walki,więc odwiedziłam kilka watah,którym również brakowało jakiejś fajnej rozrywki,więc zebrałam ich,no i jesteśmy-uśmiechnęła się brunetka.
Na co Marry szybko do niej podbiegła i uściskała z wdzięczności.
-Nie powinnaś ryzykować dla mnie życia-skarciła ją Marry- Jak coś ci się stanie,to sobie nie wybaczę.
-Dla kogo jak nie dla ciebie mam się poświęcać?-zaśmiała się wilczyca-I przestań się mazać,bo twoi ziomkowie na ciebie patrzą-powiedziała i znów się zaśmiała-Mam nadzieję,że pięć watach ci wystarczy.
-A ile one liczą-wtrącił się jeden z wampirów,Meth,jeśli dobrze pamiętała Marry.
Był jako jedyny z nich ubrany na czarno.Dodatkowo miał kruczoczarne włosy i niebieskie oczy.Z tego,co się dowiedziała był kuzynem Króla.
-Cóż-westchnęła Aghata,uważnie obserwując towarzysza-Jedna wataha  liczy około pięćdziesięciu wilkołaków-poinformowała.
-To zwiększa nasze szanse na wygraną-wtrącił sarmata.
-I na naszą korzyść jest to,że Łowcy nie spodziewają się,że mamy po swojej stronie wilkołaki-powiedział blondyn w kapeluszu.
-Ziomek ma rację-stwierdziła Aghata-Teraz liczy się tylko czas,w jakim zaatakujemy-powiedziała niczym prawdziwy przywódca.
-Alfo!-krzyknął dość sporych rozmiarów chłopak,który szybko wparował do sali.
-Co jest Reth?-spytała dziewczyna patrząc wyczekująco na swojego kolegę.
-Zwiadowcy wyczuli Łowców w zachodniej części królestwa-powiadomił,a wszyscy w sali stali się spięci.


A więc...wojnę czas zacząć-pomyślała Marry.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak jak się domyślacie to już ostatnie rozdziały ;(
Jednak,to czy wszyscy przeżyją pozostanie moją słodką tajemnicą ;D
Miłego dnia i do następnego!

niedziela, 12 lutego 2017

Rozdział 27



Od kilku dni siedziała przy jego łóżku.Jego stan pogarszał się z dnia na dzień.Miała ogromne wyrzuty sumienia.Nie powinno tak być. On nie powinien tego robić,nie wolno mu narażać samego siebie na takie niebezpieczeństwo.Jest przecież Królem wampirów.Jeśli on zginie,to władze przejmie Kenan,a choć byłoby to trochę zabawne,to na pewno nieodpowiedzialne.Medycy robili wszystko,aby pomóc władcy lecz jedyne,co zdziałali,to utrzymywanie go przez kilka godzin w stanie stabilnym.Rokowania były różne.Lecz żadne z nich w pełni nie zadawało Marry.
-Marry,słońce…powinnaś coś zjeść-odezwał się do niej ojciec.Cóż nie było w tym nic dziwnego,że znajdował się w tym miejscu, w końcu wszystkie wampirze klany wiedzą o stanie swojego władcy.Jednak podejrzewano,że w przeciągu kilku dni niektórzy z nich mogą to wykorzystać i napaść na monarchę,czego nikt oczywiście nie chciał. Z tego też powodu Marry w imieniu Królowej wezwała wszystkie potężne wampiry i swoich przyjaciół,aby przybyli do zamku w gotowości do walki.
-Nie mam ochoty tato-odparła. Na jej twarzy można było zauważyć kilka symptomów,świadczących o jej zmęczeniu i wycieczeniu.Jednak wampirzyca z natury była zawzięta i uparta,więc jak już sobie coś postanowiła,to trzymała się tego mocno.Nikt nie był w stanie jej tego wybić.Ale świadomość,że Królowa zasłabnie i opadnie na zdrowiu doda kolejny powód do obalenia monarchii przez wrogów,co spowoduje nieład i panikę w śród wampirów,przerażała jej ojca.
-Głodząc się i osłabiając nic mu nie pomożesz.Wiem,że masz wyrzuty sumienia przez to,co się stało,ale nie powinnaś zaniedbywać siebie i swojego ludu.Pomyśl o nich.Oni są tak samo zrozpaczeni jak ty,tylko oni w przeciwieństwie do ciebie nie wiedzą w jakim stanie jest ich władca. Ty jesteś Królową,więc powinnaś być dla nich oparciem.Powinnaś im dać przykład,znaleźć jakieś zajęcie żeby o tym nie myśleli.Pokazać,że jesteś silna,bo jeśli Królowa jest silna,to jej lud także.-zakończył swoją wypowiedź John.Miał nadzieję,że jego córka to przemyśli i nada choćby złudzenie spokoju dla wampirów.
-Tato…ja chyba się nie nadaję na Królową,w końcu naraziłam Króla na niebezpieczeństwo i on przeze mnie zginie-szepnęła załamana-ale masz rację.Nie powinnam ignorować poddanych.Jestem mu coś winna i dlatego uczynię wszystko,co w mojej mocy aby ogarnąć ten chaos-odparła pewnie i wstała z taboretu.
-Dobrze,słońce ale jest jeszcze jedna sprawa-zawahał się John-Łowcy dowiedzieli się o naszej niesubordynacji i chcą to wykorzystać.Niestety szykuje się większa walka niż przypuszczałem-powiadomił ją i wyczekiwał na jej odpowiedź.Czerwonowłosa zbliżyła się do swojego ojca,przechyliła głowę na bok,w jej kąciku ust można było dostrzec coś na wzór małego,kpiącego uśmiechu. Może było to wynikiem zmęczenia?
-Przynajmniej czymś zajmę swoje myśli-westchnęła-Powiadom wszystkich,że mają się znaleźć w sali konferencyjnej-poleciła i sama wyszła z pokoju. To coraz bardziej ją przerastało,ale nie chciała już tego dać po sobie poznać,pragnęła wesprzeć swój lud,tak jak powiedział jej ojciec.Plusem było w tym wszystkim,że była bardzo dobrym strategiem.Gdy zostawała bardzo często sama w pokoju,to nie robiła nic innego jak ćwiczyła.Chciała przecież czymś zaimponować Królowi.


                                             ~~~~~***~~~~~

W ciemnym pomieszczeniu,w którym panowały tylko dwa kolory brązu zebrała się cała potęga wampirów. W Sali,przy dużym,okrągłym stole siedziały głowy największych i najpotężniejszych rodów.Każdy z nich,przedstawicieli zaprzysiągł wierność Królowi dlatego też,gdy usłyszeli rozkaz Królowej pojawili się bez żadnego sprzeciwu.Ich zadaniami było doradztwo i wsparcie. Już kilkadziesiąt razy towarzyszyli Królowi podczas różnych bitw,ale ta była inna.Wyjątkowa.Nie tylko ze względu na to,że miejsce władcy zajęła Królowa,ale też dlatego,że toczyli ją z Łowcami,z Victorem,który był odwiecznym,przebiegłym wrogiem Króla.
Po dziesięciominutowym wyczekiwaniu na salę weszła Królowa.Wyglądała naprawdę obłędnie w czarnej sukni,która okalała jej ciało.Włosy miała podkręcone na końcówkach włosów,a powieki mocno pomalowane. Nic nie zdradzało tego,co przeżyła i wciąż przeżywa. Jej niegdyś wesołą twarz zajęła maska obojętności,a oczy były pozbawione blasku i jakichkolwiek uczuć.
Podeszła z gracją na miejsce,w którym zawsze Władca oznajmiał ich o sytuacji jaka panowała w kraju.Ustawiła mikrofon i zaczęła swoją przemowę.
-Witam was,dzieci nocy.Jak widzicie zaszły pewne zmiany,które nie są dla nas udogodnieniem,wręcz przeciwnie.Pewnie się zastanawiacie,co się dzieje z Królem,ale nie będę was martwić. Mój mąż jest obecnie w stanie stabilnym i jak na razie nic mu nie zagraża,no przynajmniej ze strony medycznej.Ostatnio zostałam powiadomiona,że Łowcy szykują się na wojnę.Na walkę z nami-przerwała na chwilę,po czym ponownie kontynuowała-Dzisiejszym celem tego spotkania jest ustalenie strategi i omówienie dostępności wojska.I jeszcze…chciałabym wam powiedzieć,że znam Króla i wiem,że nic tak by nie stawiło go na nogi jak wygrana z Łowcami,więc dajmy z siebie wszystko i pokonajmy ich w imię Władcy!