Od kilku dni
siedziała przy jego łóżku.Jego stan pogarszał się z dnia na dzień.Miała ogromne
wyrzuty sumienia.Nie powinno tak być. On nie powinien tego robić,nie wolno mu
narażać samego siebie na takie niebezpieczeństwo.Jest przecież Królem
wampirów.Jeśli on zginie,to władze przejmie Kenan,a choć byłoby to trochę
zabawne,to na pewno nieodpowiedzialne.Medycy robili wszystko,aby pomóc władcy
lecz jedyne,co zdziałali,to utrzymywanie go przez kilka godzin w stanie
stabilnym.Rokowania były różne.Lecz żadne z nich w pełni nie zadawało Marry.
-Marry,słońce…powinnaś
coś zjeść-odezwał się do niej ojciec.Cóż nie było w tym nic dziwnego,że
znajdował się w tym miejscu, w końcu wszystkie wampirze klany wiedzą o stanie
swojego władcy.Jednak podejrzewano,że w przeciągu kilku dni niektórzy z nich
mogą to wykorzystać i napaść na monarchę,czego nikt oczywiście nie chciał. Z
tego też powodu Marry w imieniu Królowej wezwała wszystkie potężne wampiry i
swoich przyjaciół,aby przybyli do zamku w gotowości do walki.
-Nie mam
ochoty tato-odparła. Na jej twarzy można było zauważyć kilka
symptomów,świadczących o jej zmęczeniu i wycieczeniu.Jednak wampirzyca z natury
była zawzięta i uparta,więc jak już sobie coś postanowiła,to trzymała się tego
mocno.Nikt nie był w stanie jej tego wybić.Ale świadomość,że Królowa zasłabnie
i opadnie na zdrowiu doda kolejny powód do obalenia monarchii przez wrogów,co
spowoduje nieład i panikę w śród wampirów,przerażała jej ojca.
-Głodząc się
i osłabiając nic mu nie pomożesz.Wiem,że masz wyrzuty sumienia przez to,co się
stało,ale nie powinnaś zaniedbywać siebie i swojego ludu.Pomyśl o nich.Oni są
tak samo zrozpaczeni jak ty,tylko oni w przeciwieństwie do ciebie nie wiedzą w
jakim stanie jest ich władca. Ty jesteś Królową,więc powinnaś być dla nich
oparciem.Powinnaś im dać przykład,znaleźć jakieś zajęcie żeby o tym nie
myśleli.Pokazać,że jesteś silna,bo jeśli Królowa jest silna,to jej lud
także.-zakończył swoją wypowiedź John.Miał nadzieję,że jego córka to przemyśli
i nada choćby złudzenie spokoju dla wampirów.
-Tato…ja
chyba się nie nadaję na Królową,w końcu naraziłam Króla na niebezpieczeństwo i
on przeze mnie zginie-szepnęła załamana-ale masz rację.Nie powinnam ignorować poddanych.Jestem
mu coś winna i dlatego uczynię wszystko,co w mojej mocy aby ogarnąć ten chaos-odparła
pewnie i wstała z taboretu.
-Dobrze,słońce
ale jest jeszcze jedna sprawa-zawahał się John-Łowcy dowiedzieli się o naszej
niesubordynacji i chcą to wykorzystać.Niestety szykuje się większa walka niż
przypuszczałem-powiadomił ją i wyczekiwał na jej odpowiedź.Czerwonowłosa
zbliżyła się do swojego ojca,przechyliła głowę na bok,w jej kąciku ust można
było dostrzec coś na wzór małego,kpiącego uśmiechu. Może było to wynikiem
zmęczenia?
-Przynajmniej
czymś zajmę swoje myśli-westchnęła-Powiadom wszystkich,że mają się znaleźć w sali
konferencyjnej-poleciła i sama wyszła z pokoju. To coraz bardziej ją
przerastało,ale nie chciała już tego dać po sobie poznać,pragnęła wesprzeć swój
lud,tak jak powiedział jej ojciec.Plusem było w tym wszystkim,że była bardzo
dobrym strategiem.Gdy zostawała bardzo często sama w pokoju,to nie robiła nic
innego jak ćwiczyła.Chciała przecież czymś zaimponować Królowi.
~~~~~***~~~~~
W ciemnym
pomieszczeniu,w którym panowały tylko dwa kolory brązu zebrała się cała potęga
wampirów. W Sali,przy dużym,okrągłym stole siedziały głowy największych i
najpotężniejszych rodów.Każdy z nich,przedstawicieli zaprzysiągł wierność
Królowi dlatego też,gdy usłyszeli rozkaz Królowej pojawili się bez żadnego
sprzeciwu.Ich zadaniami było doradztwo i wsparcie. Już kilkadziesiąt razy
towarzyszyli Królowi podczas różnych bitw,ale ta była inna.Wyjątkowa.Nie tylko
ze względu na to,że miejsce władcy zajęła Królowa,ale też dlatego,że toczyli ją
z Łowcami,z Victorem,który był odwiecznym,przebiegłym wrogiem Króla.
Po dziesięciominutowym wyczekiwaniu na salę weszła Królowa.Wyglądała naprawdę
obłędnie w czarnej sukni,która okalała jej ciało.Włosy miała podkręcone na
końcówkach włosów,a powieki mocno pomalowane. Nic nie zdradzało tego,co
przeżyła i wciąż przeżywa. Jej niegdyś wesołą twarz zajęła maska obojętności,a
oczy były pozbawione blasku i jakichkolwiek uczuć.
Podeszła z
gracją na miejsce,w którym zawsze Władca oznajmiał ich o sytuacji jaka panowała
w kraju.Ustawiła mikrofon i zaczęła swoją przemowę.
-Witam
was,dzieci nocy.Jak widzicie zaszły pewne zmiany,które nie są dla nas
udogodnieniem,wręcz przeciwnie.Pewnie się zastanawiacie,co się dzieje z
Królem,ale nie będę was martwić. Mój mąż jest obecnie w stanie stabilnym i jak na
razie nic mu nie zagraża,no przynajmniej ze strony medycznej.Ostatnio zostałam
powiadomiona,że Łowcy szykują się na wojnę.Na walkę z nami-przerwała na
chwilę,po czym ponownie kontynuowała-Dzisiejszym celem tego spotkania jest
ustalenie strategi i omówienie dostępności wojska.I jeszcze…chciałabym wam
powiedzieć,że znam Króla i wiem,że nic tak by nie stawiło go na nogi jak
wygrana z Łowcami,więc dajmy z siebie wszystko i pokonajmy ich w imię Władcy!
Znowu tak kończysz! Jak możesz?!
OdpowiedzUsuńAle on wyzdrowieje, tak? Powiedz, że tak!
Ach i ta władcza Marry :)
Czekam na next i weny ;)
Marry musi wziąć się w garść jeśli chce go uratować ;p
UsuńWincyj ni powiem ;d