-Jest ich za
dużo-westchnął i zignorował jej poprzednią wypowiedź-chyba przeceniłem swoje
możliwości-przyznał się.
-W końcu
Szanowny Pan się przyznał do swojej głupoty-uśmiechnęła się mimo iż sytuacja w
jakiej się znajdowali nie była
śmieszna,wręcz przeciwnie-była tragiczna.
Czerwonowłosa
rozejrzała się dookoła obmyślając plan ucieczki.
-Możemy
wskoczyć do jeziora i przebiec kawałek,potem skręcić w prawą stronę,gdzie są
bagna.Tam powinniśmy ich zgubić-zaplanowała.
-Dobrze przemyślane
–przyznał-dobrze będzie mieć w zespole stratega.
^^^***^^^
Tymczasem we
wschodniej części lasu:
-Mówiłem
ci,że to nie ta droga!-narzekał Joe-po co w ogóle się uparłaś żeby za nimi
iść?Wiesz,że jeśli nas nakryją to…-mamrotał pod nosem.
-Och!Zamknij
się wreście!-krzyknęła Aghata.Była bardzo wściekła,że Państwo Blood wraz z
innymi wampirami ruszyło na poszukiwanie Marry bez nich,a fakt,że się zgubili
wcale nie pomagał.Właściwie nie przemyślała swojej decyzji.Sądziła,że uda jej
się prześcignąć wampiry i odnaleźć swoją przyjaciółkę,jednak wyszło całkiem
odwrotnie-biegnąc straciła zapach i nie mogła go odnaleźć.Nie czuła już tropu,a
to oznaczało,że Marry już tu dawno nie ma.Zrezygnowana usiadła na trawie po
turecku.
-I co…masz
coś?-zapytał niepewnie Joe.Ten sposób mówienia nie pasował do niego.On zawsze
był arogancki i pewny siebie.
Może on naprawdę się martwi?-pomyślała dziewczyna.
-Nie,nic nie
czuję-przyznała się-Jeśli tu była,to już jej tu od dawno nie ma.Nawet nie
wiem,czy tu była.Na jej odpowiedź wampir głośno westchnął.
-Ruszajmy-nakazał
i podał rękę swojej koleżance.
-A co ty
taki miły?-spojrzała na niego podejrzanie wilczyca.
-A co już
nie można być miłym dla koleżanki?-wyszczerzył się Joe.
Agatha
nagle,gwałtownie odwróciła się za siebie.
-Joe…?-szepnęła
cicho-nie chce cię przestraszyć,ale coś jest w krzakach.
-Co?!-pisnął
wampir i schował się za plecami towarzyszki.
-Nie bądź
dzieckiem i chodź to sprawdzić-wypowiedziała przez śmiech dziewczyna.
-To nie jest
śmieszne!-obraził się chłopak-a co jeśli z nich wyskoczy ogromny gnom?Wiesz,że
się ich boję!
-Nie bądź
naiwny!Żyjesz dłużej niż ja i Marry,a nadal nam wierzysz w te bajeczki!-zaczęła
się z niego śmiać.
-Świetnie!To
skoro jesteś taka mądra,to sama idź to sprawdź!-powiedział z oburzeniem.
-Ażebyś
wiedział,że tak zrobię!-krzyknęła Agha i ruszyła w wybranym przez siebie
kierunku.
Podeszła do
krzaka i odgarnęła powoli gałęzie.
-Joe!Patrz jaki
słodki lisek!-krzyknęła szczęśliwa.Chłopak jakby na zawołanie zjawił się koło
niej i uważnie przyglądał się stworzeniu.
-To nie
lis,głupia-zaśmiał się-I ty jesteś wilkiem!Hahah…jak można pomylić lisa z
lisołakiem?!-kpił z niej wampir.
-Jeszcze raz
mnie obrazisz to dostaniesz w łeb!-spojrzała na niego nienawistnym wzrokiem.Ale
Joe,jak to Joe nic sobie z tego nie zrobił.Wyciągnął liska z krzaków i
powiedział:
-Dobra,młody.Udowodnij
tej babie,że mam rację.
Po zaledwie
dwóch minutach na miejscu liska pojawił się 13 letni chłopczyk,który spojrzał
na wampira i rzekł:
-Nie nazywaj
mnie „młody”,staruchu!
Teraz to
Aghata zwijała się ze śmiechu.
-Hahah…bardzo
śmieszne,normalnie umieram ze śmiechu!-wypowiedział z ironią najstarszy z
nich-a teraz…przejdźmy do rzeczy…Nie widziałeś może czerwonowłosej laski
?-zapytał.
-Chodzi ci o
taką-tu wskazał wzrost-z takim fajnym tyłkiem?-upewnił się chłopiec.
-Tak-przyznał
Joe i zaczął się śmiać ze słów jakie wypowiedział lisołak.Natomiast wilczyca
spokojnie stała z boku i wpatrywała się w niego wyczekująco.
-A…poszła w
tamtą stronę-wskazał palcem-Wiecie,że ona też mnie nie rozpoznała?-poskarżył
się młodziak.
-Tak,tak-przytaknął
Joe-Chodźmy!-nakazał i popchnął lekko swoją towarzyszkę.
-Zostawicie
mnie tu samego?-zapytał się smutno chłopczyk.
-Nie możemy
go tu tak zostawić-stwierdziła brunetka.
-Dobra…chodź,młody-zgodził
się wampir.
Ich
nowo poznany towarzysz podbiegł do nich i zaczął zadawać serię pytań:
-Jesteście parą?-
-Co?!-wykrzyczeli
równocześnie-Nie!
-Dziwne…zachowujecie
się jak stare małżeństwo.
-Jak ty masz
na imię?-postanowiła zmienić temat Aghata.Swoją uwagę zwróciła na niego.Był
niezbyt wysokim,rudowłosym chłopcem.Miał piękne,niebieskie oczy ukryte pod
prawie że doskonałymi brwiami.Jednak jej uwagę przykuł czarujący uśmiech.
-Nazywam się
Fox Red i…-niestety nie było mu dane dokończyć ponieważ,dwójka „niby”dorosłych
zaczęła się z niego śmiać.
Dalsza droga
wyglądała podobnie.Nadnaturalni poruszali prawie wszystkie tematy i mimo tak
młodego wieku Fox był bardzo obeznany w tych tematach.Zrobił bardzo dobre
wrażenie na swoich towarzyszach.Dzięki niemu droga minęła im bardzo szybko.
________________________________________________________
I co
myślicie o naszym lisie?
Jeśli wam
się podobało -komentujcie!
Dzięki!