_________________________________________________________
Test był sprawdzeniem jej wytrzymałości.Chcieli mieć pewność,że jest gotowa.Upewnić się w przekonaniu,że jest na tyle silna.
Przez trzy
dni nic nie jadła,nie pożywiała się.Była zdana tylko na siebie i na swój
instynkt,który musiał udowodnić swoją przydatność.
Trzy dni bez
kontaktu z innym człowiekiem czy choćby z człowiekopodobnym.To potwierdzało
przypuszczenia Karana.
Dziewczyna
spokojnie siedziała na kłodzie,przy brzegu jeziora i patrzyła przed siebie.Nie
wiedział nad czym się tak intensywnie zastanawiała,ale wiedział jedno-była na
tyle naiwna,że go nie zauważyła.Była teraz bezbronna.
^^^***^^^
Od pewnego
czasu miała wrażenie,że jest obserwowana.Lecz to jej wcale nie niepokoiło,nie w
tej chwili.Teraz jej jedynym zmartwieniem było to,że wyczuła dziwną woń.Była w
tym lesie nowa,ale z czymś jej się kojarzyła.Tylko z czym?-to dobre pytanie.
Nie mogła
sobie tego przypomnieć,nie w danej chwili.Dlatego właśnie tu się
zatrzymała.Miała nadzieję,że jeśli się tu zatrzyma i chwilę odpocznie to jej
wspomnienia powrócą i prawdopodobnie coś sobie przypomni.
Ślepo
wpatrywała się w zieloną niczym jadeit wodę,która mieniła się podczas
zachodzącego słońca niczym fluoryt dokładnie wyszlifowany przez jubilera.
Powinna już
dawno wyjść z tego dziwnego lasu i wysłuchać tego co mają jej do
powiedzenia.Była ciekawa swoich wyników.Intrygowała ją myśl,że mogłaby zostać
wampirem społecznym i obracać się w towarzystwie najważniejszej wampirzej
arystokracji,lecz był tego jeden minus-musiałaby wtedy cały czas być poważna i
odpowiedzialna.Zapewne przydzieliliby jej rolę przestrzegania prawa jak Joe’mu
i musiałaby pracować dla rady.
A jeśli
została by przydzielona do wampirów wojennych…to właściwie nie wiedziała co by
zrobiła.Nie zbyt podobała jej się ta opcja.Wtedy musiałaby walczyć w imię”Króla”,którego
tak szczerze nienawidziła.
Najszczęśliwsza
byłaby gdyby przydzielono ją do wampirów utalentowanych-zostałaby wtedy muzykiem
albo znanym w wampirzym świecie malarzem.Zostałaby sobą.Mogłaby robić co
zechce.
Dziwny
zapach był coraz bliżej i bliżej,a wraz z jego przybyciem pojawiło się
przerażenie w oczach wampirzycy.
-O Boże…-szepnęła
przerażona-…przecież to Łowcy.
Zaczęła się powoli
cofać w stronę wielkiego drzewa,za którym wyłaniała się druga część lasu.Była
tak przerażona,że nawet nie zauważyła Kenan’a,który szybko zeskoczył z drzewa i
stanął przy niej.
Chciała mu
zadać pytanie kim jest i czego od niej chce,ale ją uprzedził.
–Umiesz walczyć?-zapytał,ale
za nim mu odpowiedziała,dodał-Jak nie to zostanie z nas naleśnik.
-Naleśnik?-spytała
zdziwiona-a nie placek?-upewniła się.
-Wolę
naleśniki,ale nie wiem jak ty…-tym razem to ona mu nie dała dojść do słowa,mówiąc:
-Nie
wiem,czy to dobry pomysł rozmawiać o naleśnikach,gdy otaczają nas
Łowcy-stwierdziła obracając się wokół siebie.
-Może masz
rację…-zaciął się na chwilę.Sięgnął do swoich ciemnych spodni i rzucił w jej
stronę niewielki nóż krzycząc:-Mam nadzieję,że się jeszcze zobaczymy-kończąc
mówić zaczął się uśmiechać.
-To
żart,prawda?-upewniła się Marry.
-To zależy…-odpowiedział.
-Zależy od
czego?-dopytywała.Chciała usłyszeć odpowiedź,ale nie było jej to dane,gdyż
nowo poznanego towarzysza pochłonęła walka.Nie wiele myśląc dziewczyna poszła w
ślad za nim.Osłaniała jego tyły i atakowała wroga.
-Nie
powinnaś mi pomagać-skarcił ją po chwili wampir.
-A ty nie
powinieneś być tak głupi i rzucać się na
nich sam bez wsparcia.Wybacz,ale nie chciałam potem przeżyć i zostać
przez nich porwana…i…
-No tak lepiej
umrzeć jako bohater-westchnął-jeszcze nigdy nie spotkałem wampirzycy wojennej.
-Co?!-krzyknęła
przerażona-żartujesz,prawda?-zapytała z nadzieją.
-Jest ich za
dużo-westchnął i zignorował jej poprzednią wypowiedź-chyba przeceniłem swoje
możliwości-przyznał się.
-W końcu
Szanowny Pan się przyznał do swojej głupoty-uśmiechnęła się mimo iż sytuacja w
jakiej się znajdowali nie była
śmieszna,wręcz przeciwnie-była tragiczna.
Czerwonowłosa
rozejrzała się dookoła obmyślając plan ucieczki.
-Możemy
wskoczyć do jeziora i przebiec kawałek,potem skręcić w prawą stronę,gdzie są
bagna.Tam powinniśmy ich zgubić-zaplanowała.
-Dobrze
obmyślane –przyznał-dobrze będzie mieć w zespole stratega.
Niespodzianka!Tym
razem rozdział przed terminem :D
To przez
to,że nareszcie wróciła mi wena! I też dzięki mojej mamie,która sprawiła mi najlepszy prezent pod choinkę i kupiła bilecik :)
I co sądzicie?Podoba wam się?
Milutko!
OdpowiedzUsuńDziwnie to zabrzmiało...
Ach. ... Te cięte riposty. ;P
Czekam na next i weny ;)
Dziękuję za komentarz i wzajemnie :*
UsuńNa początku myślałam, że to Kenan jest łowcą, a tu taka niespodzianka!
OdpowiedzUsuńTo miłe ze strony Kenana, że ostrzegł Marry i podarował jej nóż :3
Pozdrawiam i weny :*
Też tak sądzę :)
UsuńDziękuję za komentarz :*