piątek, 10 lutego 2017

Rozdział 26


-Tak nie zachowuje się przyszła Królowa-skarcił ja Dorian,gdy Marry wparowała do jego pokoju i zamykając drzwi trzasnęła nimi naprawdę głośno. Następnie z twarzą przepełnioną furią zaczęła krzyczeć na Króla wytykając mu jego wszystkie błędy i to,czego się dowiedziała.

-A tak nie zachowuje się Król!-wrzasnęła.
-Nie będziesz mi mówiła jak mogę,a jak nie mogę się zachowywać-odparł już poirytowany.
-Bo co mi zrobisz,o potężny i władczy Królu?-zakpiła z niego i to była zła decyzja. Wampir złapał ją za rękę i popchnął na ścianę. W jego oczach można było ujrzeć furię i chęć mordu.
-To,że jesteś moją żoną nie czyni cię godną mienia Królowej-warknął. 

Dziewczyna spojrzała się na niego z lekkim strachem i zaskoczeniem. Nie wiedziała jak powinna zareagować na jego słowa,ale jednego była pewna. Już nie ważny był dla niej honor rodziny,ani dane przez nich słowo. Zdecydowała,że ucieknie jak najszybciej będzie mogła. Poczeka ile będzie musiała i zniknie z jego życia tak szybko jak się pojawiła. 

Nie chce jej,to dobrze specjalnie dla niego zniknie. 

Nie szanuje jej,to ona nie będzie szanować jego.

-Nie jestem twoją żoną i nigdy nie będę! Wolałabym zginąć niż zmarnować swoje życie dla takiego dupka jak ty!-wypowiedziała mając łzy w oczach. Jego słowa z dziwnych,nieznanych powodów zraniły ją. A ona za wszelką cenę nie chciała tego po sobie dać poznać.
-To się da załatwić-szepnął i puścił jej rękę- lepiej wyjdź zanim zrobię ci coś o wiele gorszego-poleciła i odsunął się od niej.
-Nienawidzę cię!- krzyknęła czerwonowłosa i biegiem ruszyła do swojego pokoju. Teraz była pewna,że pojawienie się w tym zamku było potężnym błędem i przeklinała dzień,w którym się urodziła.

                                                                      ^^^^^^^^......^^^^^^^^

Nastała noc,a wraz z nią świat pochłonął mrok. To była idealna pora na ucieczkę. Dziewczyna nie mogła w tym miejscu już dłużej przebywać.
Zeskoczyła cicho ze swojego okna na dach.
 Musiała użyć swojej mocy,aby przypadkiem się nie ześlizgnąć po tym przeklętym dachu.
 Marry spojrzała na teren,który otaczał zamek. 
Może noc nie była do końca dobrą porą,bo wtedy wampiry budziły się ze snu,ale przynajmniej nie było strażników,bo mieli trzy godzinną przerwę,a o to właśnie chodziło wampirzycy.

Zwinnym,szybkim ruchem zeskoczyła na ziemię. Teraz to była łatwizna. Jedyne,co musiała zrobić,to przedostać się do lasu,gdzie nie byłaby już tak widoczna.Użyła swoich wampirzych mocy,aby szybko z prędkością uderzenia pioruna przedostać się w wyznaczony cel,ale w połowie pokonywanej drogi usłyszała odgłosy nawoływania.
-Marry,nie biegnij tam!-usłyszała w swojej głowie głos Króla. Nie miała zamiaru się go posłuchać...już nigdy.
Gdy dotarła do wyznaczonego miejsca odwróciła się na chwilę,aby spojrzeć jak ma się sytuacja w zamku,ale jedyne,co zdołała ujrzeć,to sylwetka mężczyzny biegnącego w jej stronę. Dziewczyna znów zaczęła uciekać. Nie miała zamiaru tam wracać.

Wbiegła na małą polankę i myślała,że już jest bezpieczna dopóki nie usłyszała głośnego sapania za sobą. Odwróciła się z przerażeniem wypisanym na twarzy,a to co zobaczyła wywołało na jej ciele ciarki. Przed nią stały dwa potężne,ogromne i bardzo niebezpieczne wilkołaki. Miały one kształt wilka,ale takiego na sterydach. Ten widok z pewnością powodował strach,a to co się dzieje po ugryzieniu takiego wilka było jeszcze gorsze. Jedno ugryzienie powoduje nawet śmierć u wampira.To właśnie dlatego wilkołaki stanowiły zagrożenie dla dzieci nocy.

Czerwonowłosa zaczęła się powoli cofać.Zbyt nagły ruch działał na te stwory jak czerwona płachta na byka. Była pewna,że tu zginie. Zauważyła jak jeden z wilków szykuje się do skoku,przygotowała się do ugryzienia,ale zamiast tego poczuła jak ktoś ją osłania swoim ciałem,a potem piski zabijanych wilkołaków przez jakieś inne osoby, niż ta która ją osłaniała.
-Marry..przepraszam,gdybym nie wypowiedział tych słów nie uciekłabyś i nie naraził bym cię na atak.-usłyszała głos Króla wampirów,a jakąś sekundę później poczuła jak mężczyzna upada bez sił.

Teraz była pewna,że to on ją osłonił przed śmiertelnym ugryzieniem.

1 komentarz:

  1. O cholera... Kur... Jak można w takim momencie?! Niech ona go uratuje, proszę! Jak go nie uratuje, to sama z buta wejdę do tego opowiadania i jakimś cudem go uzdrowię xD
    Czekam na next i weny ;)

    OdpowiedzUsuń